Miłość w ogrodzie

Choć jeszcze zieleni tyle, co kot napłakał, marzec w ogrodzie może być szalenie przyjemny. Przecież to początek ptasich, i nie tylko ptasich, godów.

Nawet jeżeli gdzieniegdzie leży śnieg, w co, szczerze mówiąc, przy tak łagodnej zimie, jaka była w tym roku, bardzo wątpię, ptaki zaczynają zaloty. Dzieje się tak dlatego, ponieważ dla wielu naszych skrzydlatych przyjaciół głównym sygnałem do rozpoczęcia miłosnych wzlotów nie jest pogoda i temperatura, ale długość dnia. Oczywiście wolą one w tym czasie, podobnie jak i my, ludzie, gdy świeci słońce i jest ciepło, niż gdy pada śnieg z deszczem i panuje przenikliwy chłód. Jednak te zaloty skończą się lęgami, a tu czas liczy się bardzo, więc im szybciej się zacznie uprawiać miłość, tym - z punktu widzenia ptaszka - lepiej. Zresztą nieraz widziałem gwiżdżące przy budkach szpaki przy naprawdę okropnej pogodzie.

No właśnie - szpaki. To one będą pierwszymi zalotnikami w naszym ogrodzie. Oczywiście, o ile wcześniej powiesiliśmy budki lęgowe (zachęcałem do tego już wiele razy). Teraz, w marcu, możemy być pewni, że wszystkie albo prawie wszystkie zostaną zajęte. Muszę też Państwa uprzedzić, że szpacze umizgi są bardzo hałaśliwe i bardzo widoczne. I przynoszą nam, obserwatorom, wiele radości.

Gorzej z innymi ptaszkami, np. sikorami, które również pod koniec marca będą się do siebie zalecać. Choć śpiew bogatki jest szalenie dźwięczny, na ogół nie siedzi ona przy jednej budce tak twardo jak szpak. Z mojego doświadczenia wynika, że zarówno sikora bogatka, jak i modra potrafi się przymierzać do wielu budek. Co roku obserwuję, jak sikorza parka dokładnie lustruje każdą z nich, by w końcu wprowadzić się do jednej, i to też nie zawsze. Mam taką budkę, która wisi na stodole i przez rok nic się w niej nie działo, potem młode wychowała w niej bogatka, potem przez rok znów domek był pusty, a w zeszłym roku zamieszkała w niej sikorka modra. Dlatego w wypatrywaniu miejsca zamieszkania sikory, kowalika czy pełzacza zalecam ogromną ostrożność i dużo cierpliwości. No i nie zapomnijmy o lornetce, bo przy budkach w tym czasie lepiej się nie kręcić, by nie spłoszyć wrażliwych ptaków.

Marzec to jednak nie tylko ptasia miłość, ale też i płazia. Oczywiście pod warunkiem, że mamy odpowiednią sadzawkę. Właśnie w marcu powinny się w niej pojawić pierwsze żaby oraz ropuchy. Może się zdarzyć, że te zwierzaki przezimowały gdzieś u nas w ogrodzie lub - co zdarza się częściej - gdzieś w piwnicy i zaraz po przebudzeniu rozpoczną wędrówkę do miejsc rozrodu - czyli wszelkiego rodzaju bajorek, stawów i wolno płynących rzek. Żaby będą wędrować pojedynczo, ale już na przykład ropucha szara, a raczej jej samiec, który jest mniejszy niż samica, będzie jechał na grzbiecie wielkiej małżonki. Dlatego w tym okresie musimy być czujni, by w czasie grabienia i wiosennych porządków takiego płaza nie uszkodzić. Ropuchy, które w marcu i kwietniu wywędrują z naszego ogrodu, po złożeniu i zapłodnieniu skrzeku na pewno do nas wrócą. Są one bowiem niezwykle przywiązane do miejsca, w którym mieszkają, i jeżeli nie padną ofiarą jakichś drapieżników lub nie zginą pod kołami samochodu przy przełażeniu przez jakąś drogę, po powrocie będą oczyszczać nasz ogród z wszelakich bezkręgowców.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.