Album rodzinny ŁADNEGO DOMU

Serdecznie dziękujemy Wszystkim, którzy przyjęli nasze zaproszenie i uświetnili swoją obecnością nasz jubileusz.

Andrzej Szczepański, którego dom pokazaliśmy w styczniu 1999 roku, a ogród - w styczniu 2002 roku

Pamiętam zwyczajny drewniany dom przyklejony do ściany lasu. Tutaj żyli moi pradziadowie, dziadowie - tutaj urodziła się moja mama, a ja spędzałem najpiękniejsze wakacje. Pamiętam smak twarożku, mleka "prosto od krowy", zapach świeżo pieczonego chleba, spanie na sianie i beztroskie zabawy na łonie natury. Minęło przeszło pół wieku. Okrążyłem ziemię i wróciłem do miejsca po przodkach. Papę zastąpiła dachówka, lampę naftową - żarówka, kuchnię węglową - piec gazowy, a furmankę - samochód. Czasem moja żona Zofia, wskazując jakiś piękny zakątek, pyta: - Andrzej, chciałbyś tu mieszkać? - Nie! Mieszkam tu, gdzie są moje korzenie, w miejscu i domu dla mnie - nadzwyczajnym.

Janusz Komurkiewicz, dyrektor promocji i reklamy firmy Fakro

Piętnaście lat temu byliśmy młodym studenckim małżeństwem. Mieliśmy głowy pełne marzeń i ambitnych planów. Parasol nad naszymi głowami symbolizuje jedno z nich - marzenie o własnym domu. Tak też się stało, bo marzenia się spełniają, jeśli naprawdę tego chcemy. Ciekawa praca zawodowa, dwóch synów i wreszcie własny dom. Dom przemyślany i zaprojektowany w najdrobniejszym szczególe. Budowany po lekturze wielu artykułów branżowych, studiowanych przed każdym etapem budowy. Dom, na który udało mi się przenieść pasję, jaka towarzyszy mojej pracy zawodowej - na obszernym poddaszu zastosowaliśmy aż 17 okien dachowych!... :-)

Krzysztof Zanussi, którego dom pokazaliśmy w 1999 roku, w numerze wrześniowym

Długo nie miałem własnego domu ani nawet mieszkania. A przecież posiadanie swojego miejsca jest potrzebą każdej żywej istoty: nie tylko nas - ludzi, ale i naszych braci mniejszych. Kiedy po licznych perypetiach staliśmy się z żoną właścicielami rodzinnej siedziby, zyskaliśmy tak niezbędny punkt oparcia, a także poczucie stabilności, życiowej równowagi. Przyszedł jednak czas na zmiany. Nasz stary dom przekazaliśmy młodym, a dla siebie na stare lata zbudowaliśmy nowy. Ten obecny jest zupełnie inny od dawnego, inne jest w nim także nasze życie. Wprawdzie to my nadajemy budynkom pożądaną formę, ale także one określają kształt naszego życia.

Mirosław Lubarski, wicedyrektor zarządu Grupy Polskie Składy Budowlane

Dom. Moim pierwszym domem, który pamiętam, było kilkupokojowe mieszkanie w dużym, wiejskim budynku szkolnym, gdzieś na Zamojszczyźnie. Deski, na których siedzę z moim bratem, posłużyły do budowy dachu owej szkoły. Nie mogłem wiedzieć wówczas, że sporą część okresu mojej dorosłości zwiążę z branżą budowlaną. To, czego w obecnie kształtowanym pejzażu domów rodzinnych w Polsce brakuje mi najbardziej, to zbyt rzadkiego nawiązywania do dawnej, pięknej architektury regionalnej. To jedno z najwspanialszych dziedzictw, które tak znacząco odróżnia Europę od reszty świata. Wielu indywidualnych inwestorów nie przywiązuje należytej uwagi do ogrodów.

Joanna i Marcin Bartosz, którzy opowiedzieli nam o swoim domu w 2006 roku, w numerze lutowym

Dom to poczucie bezpieczeństwa, we wszystkich tego słowa znaczeniach. Mamy trójkę dzieci, którym chcemy zapewnić rozwój, wykształcenie i spokój. Projektując rodzinne gniazdo, celowo stworzyliśmy miejsca do przebywania razem, ale także strefy do indywidualnej pracy i odpoczynku. Lubimy wspólne wieczory przy kominku, ale cenimy także możliwość bycia osobno, tylko z własnymi myślami lub książką. To ważne dla zdrowia psychicznego. Ostatnio "odkrywamy" ogród, jako nową przestrzeń do zabawy, przyjmowania gości i odstresowującej pracy. Do domu pełnego dzieci i przyjaciół, otoczonego zielenią, wraca się zupełnie inaczej niż do mieszkania w bloku.

Ewa i Janusz Buzak, których dom pokazaliśmy w 2006 roku, w numerze lutowym

Na razie mieszkamy w niewielkim domu, który zbudowaliśmy "na przeczekanie", a który stanie się w przyszłości domkiem gościnnym. Ale tak naprawdę myślami jesteśmy już w "prawdziwym" domu, większym, wygodniejszym i spełniającym nasze wszelkie wyobrażenia o rodzinnym gnieździe. Budujemy go od kilku lat na sąsiedniej działce, którą odziedziczyliśmy po rodzicach. Nie spieszymy się, bo chcemy dopracować wszystkie szczegóły, ale jednocześnie nie możemy się już doczekać, by zasiąść w nim przy kominku. To obecnie jedno z naszych wielkich marzeń i życiowych dążeń. Równie starannie jak dom zaprojektujemy ogród, bo zieleń traktujemy jako jego ważną integralną część.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.