Przepis na dom

Składniki: otoczony ogrodem dworek, a w nim kominek, stare meble, własnoręcznie haftowana pościel. Do tego liczni przyjaciele i dużo zwierząt.

Siedem lat temu Grażyna i Tomasz Leśniakowie zamieszkali w niewielkim nowym osiedlu w podwarszawskim Konstancinie. Oboje zgodnie twierdzą, że pracować można wprawdzie w miejskim molochu, ale dom powinien znajdować się na wsi.

- Rano szalony wielkomiejski pośpiech pobudza mnie do pracy, ale wieczorem, po intensywnie spędzonym dniu, miasto już tylko męczy i irytuje - podkreśla pan Tomasz. Na szczęście w drodze powrotnej do domu tuż za rogatkami stolicy wkracza w świat, w którym czas płynie wolniej. Zanim więc pan Tomasz dotrze do domu, jest już częściowo zregenerowany. Gospodarze poznali się na wycieczce w Barcelonie. Początkowo mieszkali w Bytomiu, rodzinnym mieście pani Grażyny, ale gdy pan Tomasz założył w Warszawie agencję reklamową, przeprowadzka stała się konieczna. Po kilku latach spędzonych w wynajmowanych mieszkaniach zdecydowali się na budowę własnego domu. Na wykonawcę wybrali firmę, której projekty architektoniczne nawiązują do tradycji ziemiańskiego dworu. Budowany metodą kanadyjską dom stanął w zaledwie trzy miesiące. Drewniana konstrukcja była gotowa w październiku, a już na Wigilię dumni gospodarze mogli zaprosić gości.

Malowniczy biały dworek kryty dachówką stoi w sąsiedztwie kilku podobnych domostw, przy drodze obsadzonej niezapominajkami. Jest obszerny, wygodny i tak zaprojektowany, że domownicy (gospodarze, córki Magda i Ola oraz czworonogi - dwa koty i dwa psy) nie wchodzą sobie w paradę. Państwo Leśniakowie postanowili nie korzystać z pomocy projektanta wnętrz. Sami urządzili wszystkie pomieszczenia: salon z kącikiem wypoczynkowym, kuchnię, jadalnię, ukryty za kominkiem gabinet, gościnną sypialnię oraz małą, ale bardzo stylową łazienkę. Na piętrze zaaranżowali prywatne "apartamenty", czyli swoją sypialnię oraz pokoje dziewczynek; znalazła się tutaj również garderoba. Pan Tomasz sam też zaprojektował kominek o charakterystycznej formie przywodzącej na myśl słynne barcelońskie budowle Antonia Gaudiego.

Otoczenie dworku jest coraz lepiej zagospodarowane. Właściciele planują jeszcze budowę zimowego ogrodu, w którym stanie stół bilardowy, marzenie pana Tomasza. Praca gospodarza wymaga dojazdów do Warszawy. Pani Grażyna nie musi opuszczać Konstancina, zajmuje się bowiem (zawodowo i prywatnie) haftem. Jej dziełem jest między innymi bogato zdobiona pościel oraz liczne saszetki na zioła, ręczniki i bieliznę. Wakacje przeważnie spędzają w domu. - Latem jest tutaj tak pięknie, że nie chce nam się nigdzie wyjeżdżać - opowiadają. - Mamy łąkę, ogród ze skarpą do opalania się, nieopodal czyste jezioro. A do tego licznych przyjaciół... Można więc powiedzieć, że osiedli już tutaj na dobre.

Tekst i stylizacja: Grażyna Bieganik Zdjęcia: Radosław Wojnar

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.