Wnętrza: z wizytą u Kingi Mostowik

Ma smukłe palce i figurę nastolatki, ale kiedy trzeba przesuwa kredensy i kanapy. Potrafi wykreować klimat magii, a potem rozpisać go na centymetry, stopnie i gramatury. Kindze Mostowik - projektantce, stylistce, a od czasu do czasu dziennikarce - zmiana ról przychodzi równie łatwo, jak zmiana scenografii.
Klasyczna paleta, ekstrawaganckie formy. Projektantka zestawia ze sobą nieobojętne spektakularne kształty i spokojne, pozwalające odpocząć kolory. W głębi przywieziona z Berlina długoramienna lampa '265' (proj. Paolo Rizzatto dla Flos). Przeszklony narożnik salonu przypomina kapitański mostek. Klasyczna paleta, ekstrawaganckie formy. Projektantka zestawia ze sobą nieobojętne spektakularne kształty i spokojne, pozwalające odpocząć kolory. W głębi przywieziona z Berlina długoramienna lampa '265' (proj. Paolo Rizzatto dla Flos). Przeszklony narożnik salonu przypomina kapitański mostek. fot. Michał Mrowiec

Choć jej szczupła sylwetka emanuje surowym mimowolnym szykiem, od razu widać, że żadna z niej fashion victim: nosi się prosto, najchętniej na szaro lub czarno, maluje oszczędnie, włosy spina w dziewczęcy kucyk. Świetne buty - owszem, te zawsze są mile widziane. Ale już dobierana do pogody, codziennie inna torebka? - O nie, to przepakowywanie! Szkoda czasu - śmieje się. I tłumaczy: - Każdy, kto projektuje, odczuwa pewien przesyt formą, kolorem. W pracy jesteśmy na nich tak mocno skoncentrowani, że prywatnie szukamy raczej kamuflażu, wyciszenia.

 fot. Michał Mrowiec

One dwie i skala: Kinga Mostowik przy zaprojektowanej przez siebie prototypowej lampie z lakierowanego MDF z ledowym źródłem światła. Oparty o ścianę obraz "Kot Robert" artysty młodego pokolenia Michała Torzeckiego.

A praca Kingi Mostowik to nie tylko projektowanie wnętrz. To także scenografie dla ważnych wystaw (zbudowaną według jej graficznej koncepcji ekspozycję kieleckiego Muzeum Narodowego w 150. rocznicę Powstania Styczniowego nagrodził Prezydent Komorowski) i dla ciekawych imprez kulturalnych, jak choćby dla gali wręczenia nagród literackiego czasopisma "Chimera". Statuetkę dla laureata również zaprojektowała Kinga, podobnie jak lampy ? odważnie przeskalowane spektakularne modele, które wymyśla najczęściej z potrzeby chwili, jeśli tego, co sobie wyobrazi, nie może znaleźć w sklepie.

Dzięki wyburzeniu kilku ścian mieszkanie zyskało oddech i długie perspektywy. Na razie właścicielka nie może sobie pozwolić na kota ani psa; prowadzi zbyt ruchliwe życie. Żywe zwierzęta zastępują te mniej wymagające. Na zdjęciu gęś wykonana z barwionej żywicy. Dzięki wyburzeniu kilku ścian mieszkanie zyskało oddech i długie perspektywy. Na razie właścicielka nie może sobie pozwolić na kota ani psa; prowadzi zbyt ruchliwe życie. Żywe zwierzęta zastępują te mniej wymagające. Na zdjęciu gęś wykonana z barwionej żywicy. fot. Michał Mrowiec

Są wreszcie niezliczone stylizacje - zestawy mebli, tkanin i pięknych przedmiotów, komponowane z niezwykłą świeżością spojrzenia. Przez lata pracy jako szefowa stylistów polskiej edycji "Elle Decoration" wymyśliła ich i zrealizowała setki. Rodziny spokrewnionych estetyką bytów; raz monochromatyczne, kiedy indziej przekornie kontrastowe, ale zawsze inspirujące. Zwykłe przedmioty - odpryski natury i codzienności - połączone w zaskakujący sposób, po mistrzowsku, intuicyjnie. Wydobyte z cienia dzięki wzajemnej relacji, niezwykłości kontekstu, naszkicowane na nowo przez precyzyjne światło. I kto wie, czy te właśnie miniwizje nie mówią najwięcej o tym, czym dla Kingi Mostowik jest projektowanie. - Kreatywność nie polega na zestawieniu kompletu mebli tak, "żeby pasowały" - mówi - To raczej zaplatanie różnych wątków, budowanie zgody z odrębności, poszukiwanie harmonii pomiędzy rzeczami z pozoru pospolitymi a wzorniczymi unikatami.

 fot. Michał Mrowiec

Widok z otwartej kuchni na salon. Na pierwszym planie, po lewej, kolejny prototyp: podłogowa lampa z dwóch gatunków corianu, czarnego nieprzezroczystego i niebieskiego transparentnego ? model zaprojektowany na zamówienie firmy Corian jako element scenografii ekspozycji na Łódź Design Festival.

Jej dwa żywioły to ruch i zmiana. Pociąga ją wszystko, co nowe, ciekawe; odrzuca bylejakość. Dlatego jej relacje z podróży i z wyjazdów na wielkie światowe imprezy dotyczące designu i mody pochłania się jednym tchem. Bo dla Kingi styl nie jest atrybutem związanym z jedną dziedziną życia; jest patchworkiem wszystkich doznań zmysłowych. Określa go to, jak mieszkamy i jak się ubieramy, ale także: co i jak jadamy, jakie czytamy książki, na jakie chodzimy koncerty. Niezwykła energia i intuicja pozwalają jej łączyć wszystkie te dziedziny i czerpać z nich to, co najlepsze. W każdym mieście wyszuka najciekawszą ulicę, a na niej - najlepszą knajpkę i sklep. Z oferty targów wyłuska to, co za chwilę stanie się supermodne. Stylizuje życie swoje i innych spontanicznie, z nonszalancją i swobodą. Ale i tak najważniejsi są dla niej ludzie: ich marzenia, historie jakie przynoszą. Dlatego gdy któregoś dnia zwrócili się do niej właściciele zakładu wędliniarskiego z Kotliny Kłodzkiej z propozycją zaaranżowania wnętrza sklepu, bo zachwycił ich widziany w jakimś piśmie żyrandol, który zaprojektowała i powiesiła nad swoją wanną, wiedziała, że będzie ciekawie. Im dziwniejsze wyzwanie, tym lepiej; każdy potencjalny klient to przecież warta rozwikłania zagadka.

Kinga Mostowik lubi naturalne, 'szczere' materiały za ich urodę i zmysłową powierzchnię, za to, że pięknie się starzeją i niczego nie udają. Stół z masywnego bloku drewna egzotycznego (sklejony tylko z dwóch kawałków) przyjechał z poprzedniego mieszkania. Ciężki blat wspierają dwie nogi-ścianki z betonu, wykonane przez powązkowskiego kamieniarza. Kinga Mostowik lubi naturalne, 'szczere' materiały za ich urodę i zmysłową powierzchnię, za to, że pięknie się starzeją i niczego nie udają. Stół z masywnego bloku drewna egzotycznego (sklejony tylko z dwóch kawałków) przyjechał z poprzedniego mieszkania. Ciężki blat wspierają dwie nogi-ścianki z betonu, wykonane przez powązkowskiego kamieniarza. fot. Michał Mrowiec

Zacięcie do organizowania przestrzeni po swojemu wyniosła z domu. Mama, z wykształcenia biolog, zawsze coś tworzyła, przerabiała. Przemalowywała meble i malowała obrazy. To od niej mała Kinga dowiedziała się, że artystą można i trzeba być w każdych warunkach: w czasach gospodarki rynkowego niedoboru w domu nie było dwóch takich samych obiadów z rzędu. - Wciąż coś komponowaliśmy, produkowaliśmy. Tata fornirował meble, po kątach walały się napoczęte robótki; wieczny warsztacik - wspomina projektantka. To właśnie po ojcu, inżynierze odziedziczyła wyobraźnię przestrzenną połączoną z niezwykłą precyzją myślenia. Pewnie dlatego jako dziecko grała na skrzypcach i uwielbiała... matematykę. Dodajmy do tego fantazję i otrzymamy koktajl, pozwalający projektować złożone formy przestrzenne w pamięci i "na kolanie". Tak powstał prototyp wielkiej białej lampy na łukowatym ramieniu, dziś głównej aktorki w salonie. - Została zaprojektowana w trakcie jakiejś sesji, kiedy strasznie się nudziłam - wspomina Kinga - Odręczne rysunki sfotografowałam telefonem i wysłałam mojemu stolarzowi, przez telefon ustaliliśmy też promień łuku i średnicę czaszy. I udało się, lampa się nie przewraca! - dodaje ze śmiechem.

  fot. Michał Mrowiec

Kuchnia wymurowana na miarę - betonowa wyspa nakryta płytą grafitowego łupku. Nad blatem żyrandol vintage z berlińskiego bazaru. "W poprzednim mieszkaniu wisiał w przedpokoju, więc każdy o niego zawadzał; nie było dnia, żeby nie oberwał. Tu wreszcie lampa znalazła swoje miejsce" .

O takich jak ona mówi się, że mają iskrę bożą. Nie tylko projektuje; umie z pasją opowiadać o designie i przestrzeni. W archiwalnych numerach "Chimery" można przeczytać jej felietony, w których analizuje współzależności łączące styl i przestrzeń z wynaturzeniami ludzkiej natury. Taki kalejdoskop działań - od refleksji po budowanie konkretu, od projektowania wnętrz, gdzie efekt ma być ponadczasowy i trwały, aż po tworzenie okazjonalnych scenografii, w których nietrwałość uznawana jest za cnotę - daje jej niezwykłą swobodę, dystans i lekkość, które przyciągają do niej ludzi.

Zwykłe przedmioty łączy w zaskakujący sposób. Intuicyjnie i po mistrzowsku. Wydobywa je z cienia światłem, kontekstem, wzajemną relacją. Zwykłe przedmioty łączy w zaskakujący sposób. Intuicyjnie i po mistrzowsku. Wydobywa je z cienia światłem, kontekstem, wzajemną relacją. fot. Michał Mrowiec

Mieszkanie Kingi na warszawskiej Saskiej Kępie w kamienicy z 1937 roku jest trochę podobne do niej samej. Klasyczne i otwarte, przesycone nienatrętnym szykiem. Pozbawione ostrych kontrastów, ale z charakterem. I z fantastycznym światłem, które przenika przez ogromne, prowadzone po łuku okna. Półkolista panorama na tętniące życiem skrzyżowanie - malownicze i, jak to na Saskiej, trochę małomiasteczkowe - staje się zmiennym, wielobarwnym elementem scenografii salonu. Ciepłą dębową posadzkę, która pełni rolę stylistycznej klamry całego wnętrza, wykonał według projektu właścicielki znajomy stolarz; gdyby nie wzór - rzadko u nas spotykana paryska jodełka - można by ją uznać za leciwy autentyk. Sufit pokryty płowym freskiem przeszlifowanej zaprawy to efekt przerwanych w pół kroku prac remontowych. - Kingę zachwyciło odsłonięte przez odpadającą farbę podłoże. Spontaniczność - oto kolejny klucz do filozofii jej działania. Bo czasem warto czegoś nie dokończyć, nie dopiąć. Po to, by spróbować przekuć wadę w zaletę, by było ciekawiej.

 fot. Michał Mrowiec

Miejsce pod parapetami Kinga wykorzystała, projektując półki na książki - korytka z cienkiej czarnej blachy. Prosię z żywicy to pozostałość po sesji zdjęciowej.

Kolor w ulubionej dawce, na książkowych grzbietach. Na przemalowanej szafce z Red Onion rodzinne zdjęcia: Kinga z Antonim oraz dzieci Cezary i Julia. Ikoniczna lampa to model 'Grasshopper' Grety Magnusson Grossman (Gubi); obok blaszany stołek Oskara Zięty. Kolor w ulubionej dawce, na książkowych grzbietach. Na przemalowanej szafce z Red Onion rodzinne zdjęcia: Kinga z Antonim oraz dzieci Cezary i Julia. Ikoniczna lampa to model 'Grasshopper' Grety Magnusson Grossman (Gubi); obok blaszany stołek Oskara Zięty. fot. Michał Mrowiec

Sypialnię "urządza" gruzińska tkanina suzani.  Lampa z syntetycznego papieru "Midsummer Light" Holendra Torda Boontje. O ścianę oparty obraz Kingi z okresu studiów.

  fot. Michał Mrowiec

Kolekcja designerskich krzesełek-miniaturek - drewniane, inspirowane polskim wzornictwem lat 60., obok modeli Pantona i Starcka. Srebrne poroże przyjechało z Amsterdamu.

Kinga Mostowik lubi naturalne materiały. Za ich urodę i zmysłową powierzchnię, za to, że pięknie się starzeją i niczego nie udają. Kinga Mostowik lubi naturalne materiały. Za ich urodę i zmysłową powierzchnię, za to, że pięknie się starzeją i niczego nie udają. fot. Michał Mrowiec

Kinga Mostowik lubi naturalne materiały. Za ich urodę i zmysłową powierzchnię, za to, że pięknie się starzeją i niczego nie udają.

Zaplecze artystyczne: pralnia z blaszanym zlewem na tle betonu, nad nim barokowy żart - kinkiet z plexi zaprojektowany przez Kingę na potrzeby którejś ze scenografii.

 fot. Michał Mrowiec

Hedonistyczna łazienka: nad wanną lampa Ave autorstwa gospodyni, model sprzedawany przez firmę Comforty. Okrągłe lustro - vintage w wydaniu glamour.

Dialog struktur - transparentny Louis Ghost Starcka i rama lustra wyszperana w jakiejś piwnicy. Dialog struktur - transparentny Louis Ghost Starcka i rama lustra wyszperana w jakiejś piwnicy. fot. Michał Mrowiec

Dialog struktur - transparentny Louis Ghost Starcka i rama lustra wyszperana w jakiejś piwnicy.

 fot. Michał Mrowiec

Więcej o:
Copyright © Agora SA