Stylowe wnętrza pełne duńskiego wzornictwa

Wszystkie odcienie szarości. A na ich tle zachwycające dzieła duńskiej sztuki meblarskiej z lat 60. Dyskretnie i elegancko. Tak w skrócie można opisać wnętrza podwarszawskiego domu.

Kto tu mieszka? Małżeństwo z dwoma kilkuletnimi synami.

Gdzie? W Pod Warszawą.

Metraż: ok. 300 m kw., dom parterowy.

Myślenie o tym wnętrzu zaczęło się od kolorów – mówi projektantka, Patrycja Rabińska.

Dom jest niezwykły: nowoczesna bryła, której ozdobę stanowią ogromne okna, a w zasadzie szklane ściany. Dzięki nim wnętrza są jasne i przestronne. Mogłam tu poszaleć i zastosować np. ciemne barwy. Miałam pewność, że nie przytłoczą pomieszczeń. Przeciwnie, sprawią, że będzie wyjątkowo i przytulnie.

Projektantka postawiła na szarości, na różne niebieskości – od delikatnych gołębich odcieni i nastrojowych morskich barw, po głębokie indygo, prawie granat. Prawie… Bo zarówno ona, jak i właściciele domu, to zdecydowanie fani niezdecydowanych barw. Czyli takich, które trudno nazwać, a jeszcze trudniej łączyć. Pewnego dnia wpadł im w oko folder ze zdjęciem skórzanej sofy włoskiej marki Baxter na tle ciemnej ściany w niemożliwym do określenia kolorze. Indygo? Granat z domieszką fioletu? Zieleni? Zakochali się w tej kolorystyce. I od razu pojawiły się pomysły: na podłodze – szczotkowany dąb, który łączy w sobie brąz i szarość, na ścianach – zgaszone błękity rozświetlone delikatnymi nutami złota… Wspólnie uznali, że będzie to świetne tło dla skandynawskich mebli z lat 60., w charakterystycznym, zrudziałym kolorze teakowego drewna. Wkrótce w jadalni pojawił się oryginalny bufet z tamtej epoki z lustrzaną wnęką i wyłożonymi suknem szufladami na sztućce.

Królestwo duńskiego designu

– Przywiązujemy dużą wagę zarówno do jakości wykonania, jak i do niebanalnych rozwiązań – mówi właścicielka domu. – Chcieliśmy postawić na mocne akcenty oraz wyraziste dodatki. Wszelkie elementy stałe wyposażenia pozostały neutralne, proste w formie i zgrane z kolorem ścian. Zrobione na zamówienie szafki w gabinecie pana domu, szare jak ściany, przy których stoją, są prawie niewidoczne. Główne role grają tu dwustronne duńskie biurko z lat 60., krzesełko z tego samego okresu oraz okazała filcowa lampa Under The Bell, marki Muuto, w duchu nordyckiego designu.

GabinetGabinet fot. Yassen Hristov

Podobnie w kuchni. Szafy, szafki, ściana z okapem ozdobiona czarnym, satynowym łupkiem, utrzymane w tej samej tonacji, nie rzucają się w oczy. Wzrok przyciąga jasna wyspa-stół na środku i spektakularny żyrandol wykonany z drewnianych, białych koralików. – To on ubiera tę kuchnię i w niej rządzi – mówi Patrycja Rabińska. – Bez takich zaskoczeń, bez uwodzących oczy, rzeźbiarskich elementów dom, którego bazą jest czysta forma, byłby nudny – dodaje projektantka. No, i bez zachwycającej gry subtelnych odcieni – na ścianach, podłogach, meblach.

Stonowany salon

W salonie, podobnie jak w  pozostałych pomieszczeniach, tłem są szarości, ale ścianę z telewizorem zdobi wzorzysta tapeta, kojarząca się batikiem i w dotyku przypominająca jedwabną surówkę. Bo w tym wnętrzu liczą się nie tylko wrażenia wzrokowe, ale i przyjemność dotyku. Granitowy blat w kuchni wyróżnia wyraźna, wyczuwalna palcami struktura. Podobnie jak wyspę w kuchni i stół w salonie obłogowane szczotkowanym dębem. Oba meble (pierwszy nazywany stołem codziennym, drugi – paradnym) są podobne, ale nie takie same.

Stół w salonie to po prostu masywny blat na postumencie. Dzięki temu zmieści się przy nim więcej osób. Natomiast wyspa w kuchni ma praktyczne szuflady i półki. Przy obu meblach stoją krzesła duńskiej firmy HAY – z tej samej rodziny, ale też nie takie same. W salonie – krzesła All About A Chair, w kuchni – hockery All About A Stoll. Nawiązują do siebie kubełkowym kształtem, są doskonale wyprofilowane, lekkie i wygodne.
Masywną formę stołu przełamują finezyjny bufet na lekko zwężających się nóżkach i stolik kawowy, utrzymany w tej samej stylistyce lat 60. Zasłony z lnianej surówki korespondują z wzorzystą tapetą Elitis. Ale salon, przygaszony odcieniami szarości, nie robiłby takiego wrażenia, gdyby nie wielkie, złote słońce, czyli spektakularna lampa Luna, zamontowana nad bufetem. To ona dodaje pogody całemu wnętrzu.

Ponadczasowy styl

Tapeta w sypialni współgra z kolorem ścian, a najłatwiej zauważyć to wieczorem, kiedy światło lamp odkrywa jej subtelny, trójwymiarowy wzór. Ustawiona tam szafeczka jest dziełem duńskiej sztuki meblarskiej lat 50. Jej oryginalne ebonitowe uchwyty wprawiłyby w zachwyt niejednego miłośnika tej epoki. Podobnie jak lampa z abażurem uszytym z tkaniny bouclé, z pętelkami i supełkami, wprawdzie współczesna, ale przecież kojarząca się ze słynnym kostiumem Coco Chanel.

– Każda lampa jest inna, wszystkie są wyjątkowe. Sprawiają, że w wystroju domu zauważa się konsekwencję i spójność. Zresztą osoby, które odwiedzają nas pierwszy raz, zawsze to podkreślają. Zależało nam również na tym, żeby pokoje chłopców harmonizowały z „wnętrzami dorosłych”, a mimo to były naprawdę dziecięce i przytulne, z dużą przestrzenią do zabawy, miejscem na książki i górę zabawek – dodają gospodarze.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.