Kuna w domu, czyli szczury nam niestraszne

Tym razem opowiem o kunie domowej, zwanej inaczej kamionką. Ten niewielki drapieżny ssak z rodziny łasicowatych uwielbia zamieszkiwać w naszych domach. Nie znaczy to oczywiście, że kuna nie jest zwierzęciem ogrodowym.

Jest, i to jak najbardziej, ponieważ właśnie w ogrodzie poluje sobie na ptaki i gryzonie, a jesienią zajada się opadłymi jabłkami.

Oprócz kuny domowej w Polsce występuje też kuna leśna, czyli tumak. Obydwa gatunki jest bardzo trudno rozróżnić. Tumak jest nieco ciemniejszy, ma żółtawy "śliniaczek" na piersi i jasny nosek. Kamionka ma śliniaczek biały, w kształcie litery Y, a nosek czarny. Tak czy inaczej nie sposób ich odróżnić. No ale przecież wiadomo, że ta spotkana w lesie będzie kuną leśną, a w mieście albo na wsi - domową.

Macie Państwo kunę w domu? No to macie albo szczęście, albo problem - wszystko zależy od tego, jak na to spojrzycie i jakimi jesteście ludźmi. O tym, że na naszej posesji jest kuna, dowiedzieć się jest najłatwiej właśnie po śladach pozostawionych w domu, najczęściej na strychu lub w chlewikach albo w stodołach. Tam właśnie można znaleźć wałeczkowate odchody albo resztki jajek lub piór, czyli kuniej uczty. Czy obecność kuny to problem? Hm, co roku dostaję listy od ludzi koniecznie chcących się pozbyć tych drapieżników ze swojej posesji. Dlaczego? No bo właśnie znajdują na strychu kunią kupę albo objedzonego gołębia, albo skorupki jajek. Uważają oni kuny za coś obrzydliwego i niehigienicznego. Na dodatek, gdy na ich strychach jakaś samica postanowi wychować młode, uskarżają się na nocne hałasy. Nic dziwnego - młode, które podrastają w lecie, nie robią nic innego, jak tylko uganiają się za sobą, odbywają pozorowane walki itp. To może skutecznie wytrącić ze snu gospodarzy, szczególnie gdy kunie latorośle baraszkują na dachu pokrytym blachą lub w żelaznej rynnie.

Co więcej, młode kuny (wiem, co piszę, bo sam wychowywałem takie zwierzątka) to stworzenia o niespożytej energii - i takie odgłosy, jak szurania czy łomotania, mogą trwać od zmierzchu do świtu. Nic więc dziwnego, że niektórzy za wszelką cenę chcą się pozbyć takich sublokatorów. Co radzę? Wysprzątajcie Państwo swoje strychy - usuńcie rożne graty - i odpowiednio uszczelnijcie wszelkie dziury. Kuny nie lubią miejsc, gdzie nie ma zakamarków i gdzie na dzień nie mogłyby się schować.

Ale kuna w ogrodzie to nie tylko problemy. To również błogosławieństwo. Naprawdę. Od domów, w którym są te zwierzaki, trzymają się z daleka... szczury. Pewien mój kolega, niemiecki ornitolog mieszkający w Białowieży, pożyczał nawet ode mnie... kupy moich kun, aby pozbyć się tych gryzoni. Dopóki kupa była świeża i szczury czuły zapach drapieżnika, zmykały, gdzie pieprz rośnie. Sam się o tym przekonałem. W naszym obejściu jest kuna, a przynajmniej przez długi czas była i dopóki była, mieliśmy spokój. Ostatnio gdzieś zniknęła i zamiast wałeczkowatych i skręconych kup kunich pojawiły się szczurze bobki. Nic przyjemnego.

Tym, którzy w swych obejściach mają różne ptaki, np. gołębie lub kury i obawiają się kun, radzę to samo co wszystkim. Zamykajcie je na noc w szczelnych gołębnikach i kurnikach, a na pewno żadna kuna im nie zagrozi.

Uwaga! Ssaki te objęte są ochroną gatunkową.

PS Wielbiciele kun na pewno się ze mną zgodzą, że nie ma bardziej pasjonującego zajęcia niż obserwowanie młodych uganiających się po dachu. Można się na nie gapić godzinami.

Więcej o:
Copyright © Agora SA