Wnętrza: mieszkanie w Kopenhadze

Stwierdzić, że wystrój tego mieszkania zdradza indywidualność właścicielki, to jak nie powiedzieć o nim nic. Bo Tenka - czy mebluje salon, czy urządza sypialnię - nie przestaje rysować. Przestrzeń wokół siebie zmienia w charakterystyczny osobisty szkic.

Kto tu mieszka? Tenka Gammelgaard, artystka wizualna, graficzka, scenografka z córką Noą.

Gdzie? W historycznej dzielnicy Kopenhagi.

Metraż: 240 m kw. w starej kamienicy.

Na pytanie, dlaczego sprowadza swój świat do dwóch biegunów - czerni i bieli - które zadaje każdy, kto przekracza próg jej mieszkania w starej kamienicy w Kopenhadze, odpowiada figlarnie: Nieprawda, mam tu wszystkie kolory! Przecież każdy z nich zawiera się w przedziale między czarnym a białym, pomiędzy światłem a ciemnością. To one dają początek pełnej palecie barw. Ot i cała filozofia!

Tenka Gammelgaard - absolwentka wydziału scenografii duńskiej Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych

Uznana artystka wizualna - nie bawi się w chromatyczne niuanse i, jak można przypuszczać, nie boi się kontrastów. Czarno-biały zestaw traktuje niczym swoje artystyczne kredo. Z jego pomocą wypowiada się i określa swój stosunek do otoczenia. Umie na czarno-biało szeptać, a kiedy trzeba, głośno krzyknąć. To zamiłowanie do kolorystycznej redukcji zupełnie nie przeszkadza jej lubować się w bizantyjskiej rozmaitości wzorów i kształtów.

Jej 240-metrowe mieszkanie aż kipi od szczegółów, pustych miejsc należy szukać wyłącznie na sufitach. Łączone wbrew zasadom sztywnej aranżacyjnej etykiety, zmiksowane desenie tworzą kalejdoskop plam i ciapek, ornamentów, zygzaków, pasów i pasków. Na oko - wielki chaos. Ale to chaos na swój sposób uporządkowany. Kontrolowany i celowy. Tenka porusza się wśród tego wszystkiego ze swobodą; bezbłędnie odnajduje poszukiwane przedmioty, choć ją samą można łatwo przeoczyć, bo ubiera się, rzecz jasna, wyłącznie w swoje dwa ulubione kolory. Mimetycznie spaceruje między pokojami w "chlapniętych" białą farbą czarnych kapciach, spośród pomalowanych w identyczną zebrę pędzli nieomylnie wybiera ten, którego właśnie potrzebuje. Niczego nie gubi, nic jej się nie zawierusza. Może natura obdarzyła ją tetrachromatycznym zmysłem wzroku zdolnym, podobnie jak oko ptasie, rozróżniać to, co innym wydaje się jednolite... Bardziej prawdopodobne, że lata spędzone w czarno-białym otoczeniu wyostrzyły jej wrażliwość na formę i fakturę.

Apartament, w którym artystka żyje i pracuje, mieści się w eleganckiej kamienicy z 1840 roku

Zgodnie z ówczesnym obyczajem, pokoje reprezentacyjne znajdują się od frontu, a okna pomieszczeń prywatnych wychodzą na dziedziniec. Ich posadzki z długich masywnych desek pomalowano na biało, jedynie w salonie ostał się piękny parkiet z dębowego drewna - materiału, dla którego pani domu zdarza się zrobić kolorystyczny wyjątek. Ale nawet drewno, czy to w postaci klepek, czy sztalug i blejtramów, jest tu poddawane procesowi rozjaśnienia białym pigmentem. Tenka nie wybiela tylko metali szlachetnych - złote, srebrne i miedziane akcenty wyrażają jej zdaniem radość życia i twórczy entuzjazm. Dawkuje je ostrożnie, żeby nie przesadzić z salonową elegancją. - Dzięki tej dyscyplinie i unikatowym przedmiotom mogę pozostać wierna klasycznej wymowie architektury, nie stając się jej niewolnicą - mówi.

W tym domu niemal wszystko zostało spersonalizowane

Kiedy się wprowadzała, postanowiła zachować odziedziczoną po swoich poprzednikach kuchnię - blok białej neutralnej zabudowy. Zachować... ale przecież nie w nienaruszonym stanie. Ledwie na schodach ucichły kroki dawnych właścicieli, szafki kuchenne zyskały nowy wizerunek - czarno-białe pasy. Tenka pomalowała nawet kuchenkę gazową, zmieniając tym samym przedmiot-konieczność w przedmiot-manifest. Na podłogę rzuciła w niedbałej, pozornie przypadkowej kompozycji kilka wzorzystych kobierców, udowadniając, że artyzm rozkwita tam, gdzie wyłącza się cenzurę stylistycznej poprawności.

Najbardziej fascynującym pomieszczeniem w mieszkaniu jest pracownia

To tu powstają scenografie do głośnych spektakli, rodzą się koncepcje przedmiotów użytkowych i wielkich projektów wizualnych, które zamawiają u Tenki Gammelgaard szacowne firmy, od Royal Copenhagen, po armatorów luksusowych transatlantyków. Wnętrze wygląda, jakby doszło w nim do eksplozji puszki z farbą. Już po chwili w tym artystycznym nieładzie odnajdujemy jednak specyficzny ład, zauważamy subtelny balans pomiędzy czernią a bielą, równowagę proporcji kształtów organicznych i geometrycznych, ukryty szyk. Tenka rysuje, maluje i barwi, ale przede wszystkim projektuje. Jej dekoracje, które można oglądać m.in. w kopenhaskim parku rozrywki Tivoli i w duńskim Parlamencie, ujmują głęboko przemyślaną formalną prostotą i wyrafinowaną elegancją.

Dom artystki jest pełen ludzi

Mieszka z nią Noa - nieodrodna córka, która swoje dwa pokoje urządziła posługując się matczynym kodem kolorystycznym. Mieszkają też inne, ważne dla właścicielki osoby. Ze ściany studia spoglądają uważne oczy Picassa, z którym Tenka czuje silne artystyczne pokrewieństwo - jego skłonność do graficznej syntezy jest jej bardzo bliska. W salonie i w sypialni można zaczytać się w cytatach wypisywanych na odwrocie obrazów, na stolikach czy na rozwieszonych w różnych miejscach koszulkach. Grono autorów niezwykłe, od Sokratesa przez Augusta Strindberga, Karen Blixen i Coco Chanel, po Marilyn Monroe. Tu, w kopenhaskiej kamienicy, znaleźli godną partnerkę do dyskusji; kobietę, która żyje i pracuje według jednej spójnej koncepcji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.