Oto nasz karmnik zawieszony na ogrodowej antresoli. Chciałam pstryknąć zdjęcie karmnikowi pełnemu gości, ale wróble i sikorki pozwalają się podglądać jedynie przez okno. Gdy otwieramy balkon, skubane w popłochu zrywają się i już ich nie ma :) Przyczajone na pobliskich gałęziach, napuszone z zimna, cierpliwie czekają, aż sobie pójdziemy, a one będą mogły spokojnie wrócić do jedzenia.
W grudniu przygotowaliśmy skrzydlatym maluchom ziarenka zatopione w smalcu, suszone jabłka, orzechy i słoninę. Na pierwsze głodne dzioby nie trzeba było długo czekać :) Wróble i sikorki okupują nasz karmnik, przepychają się w środku, albo podlatują, chwytają ziarno i odlatują na pobliskie gałęzie bzu i tui. A my spoglądamy sobie na nie przez okno :)
Ziarenka zatopiłam w rozgrzanym smalcu i przelałam do metalowych foremek. Nie pomyślałam o tym, że jeśli później chcę wyjąć zastygnięte tłuszczowe babeczki (a przecież chcę), muszę użyć silikonowych kształtek, które się odginają :) No cóż, ptaszki raczą się elegancko z foremek do wypieków :) A, niech im będzie :)
Pozdrawiam wszystkich słonecznie i zapraszam do mojego bloga: drobiazgidomowe.blogspot.com
Fot. www.drobiazgidomowe.blogspot.com