Czemu zatrudniam kobiety? Bo są świetną ozdobą biura! O wszechobecnym seksizmie rozmawiamy z Balem Architektek

Z założycielkami Balu Architektek rozmawiamy o marginalizowaniu kobiet w architekturze i nie tylko. Czemu utrwalony jest archetyp mężczyzny architekta, jeśli to kobiety w dużym stopniu tworzą tę branżę? Czy potrzebna jest u nas inicjatywa na rzecz równouprawnienia kobiet i czemu słowo "architektka" sprawia niektórym tak wiele trudności?

Magdalena Polak: Zaczniemy od oczywistego pytania, skąd pomysł na Bal Architektek? Czy taka inicjatywa jest w Polsce potrzebna?

Dominika Janicka: Z pewnością. Warto zacząć nie tyle od architektury, ile od codziennego życia w domu. Praca opiekuńcza i praca w domu spada najczęściej na barki kobiet. Dlatego powstaje też coraz więcej projektów, które mają zwracać uwagę na tę niezarobkową, marginalizowaną pracę. Świetnym przykładem jest projekt kolektywu projektowego Edit - odkurzacz, który działa wyłącznie wtedy, gdy trzymany jest przez trzy osoby z domostwa. Ma on trzy rury i jest tak zaprojektowany, że jedna osoba nie da rady go obsłużyć, przez co wymaga włączenia się innych osób w prace porządkowe. Wydaje mi się, że warto właśnie od tego zacząć, bo marginalizowanie kobiet możemy zauważyć wszędzie (projekt odkurzacza stworzyła również polska architektka Marianna Janowicz, która jest członkinią kolektywu Edit - przyp. autorki).

M.P: Dyskryminacja, którą dostrzegamy w branży architektury, zaczyna się właśnie w naszych domach, dlatego tak ciekawe są takie projekty, które zmuszają do zastanowienia i poruszają ważne społecznie tematy. Czy zakładając Bal, chciałyście poruszać właśnie takie zagadnienia?

Barbara Nawrocka: Bal prowadzimy we trzy i każda z nas ma własne doświadczenia. Ja i Dominika Wilczyńska prowadzimy własne biuro projektowe i bezpośrednio spotykamy się z osobami, które cały czas pytają: "Jak to jest być kobietą w architekturze, jak to jest prowadzić własne biuro?". Takich biur prowadzonych przez kobiety i zajmujących się architekturą, poza projektowaniem wnętrz, jest nadal mało w Polsce. Kobiety rzadko prowadzą własną działalność w branży. Ale gdy spojrzymy na statystyki, widzimy, że na wydziałach architektury, na uczelniach technicznych, przeważają kobiety. To może być nawet ok. 75 procent studentek, które później gdzieś na rynku znikają. Rzadko prowadzą własne biura, częściej pracują dla innych i znajdują się w cieniu mężczyzn. 

To nie jest nowa sytuacja w architekturze, bardzo dobrze znany jest kazus Denise Scott Brown (architektka i urbanistka, wspólniczka Roberta Venturiego od 1969 roku - przyp. autorki), która przez lata pracowała ze swoim mężem i wspólnie prowadzili biuro, jednak nagrodę Pritzkera dostał tylko on, za ich wspólną pracę (Nagroda Pritzkera to amerykańska nagroda architektoniczna przyznawana corocznie najlepszym architektom na świecie - przyp. autorki). Myślę, że to bardzo oczywisty przykład seksizmu w naszej branży.

D.J.: To było dobitne pokazanie, jak kobiety są traktowane w branży. Oczywiście to był początek lat dziewięćdziesiątych i trochę czasu już minęło, ale wcale nie zmieniło się aż tak wiele. Mamy też wiele polskich przykładów takiej dyskryminacji. Wszyscy studenci i studentki architektury uczyli się o Macieju Nowickim, wybitnym uczniu Le Corbusiera, a my na Balu przedstawiamy sylwetkę jego żony, o której już nas nie uczą. Stanisława Nowicka oprócz tego, że oczywiście projektowała razem z mężem, to była również pierwszą profesorą architektury w historii USA. Osiągnęła bardzo dużo, ale w ogóle się o niej nie mówi. (Była pierwszą kobietą z tytułem profesorskim z dziedziny architektury w w Stanach Zjednoczonych. przyp. autorki

Post o Stanisławie Nowickiej
Post o Stanisławie Nowickiej Fot. Instagram @bal_architektek

To wynika też ze stereotypów. W języku polskim używamy słowa "architekt", więc myślimy o mężczyźnie. Kobiet nie widać w mediach. Dlatego też powstał Bal Architektek, żeby takie osoby pokazywać i pokazywać młodym studentkom i studentom, że to nie jest tylko męska scena. 

My w Balu o wielu wyjątkowych architektkach też dopiero się dowiadujemy. Kobiety tworzą świetne projekty, ale nie walczą aż tak intensywnie o uwagę. To oczywiście powoli się zmienia i częściej zauważamy, że coraz więcej osób nie boi się już słowa architektka, i że coraz więcej kobiet jest zapraszanych na branżowe wydarzenia. Kobiety ekspertki świetnie wypadają w debatach i panelach, takiej różnorodności na pewno nam brakowało. 

Odwiedź nowy marketplace Cztery Kąty po więcej inspiracji i newsów

M.P.: Wspomniałyście o nagrodzie Pritzkera i o Denise Scott Brown, ale myślę, że warto wspomnieć również o nagrodzie dla pierwszej kobiety: Zahy Hadid. Media skupiły się wtedy nie na jej projektach, a wyglądzie. Musiała się zmierzyć wtedy z bardzo personalną krytyką. 

D.J.: I to dodatkowo w mediach bardzo poważnych, to nie były jakieś tabloidy, tylko na przykład "The New York Times". Tak jak wspomniałaś, otrzymała jako pierwsza kobieta najważniejszą nagrodę w branży, dodatkowo jako jedna z nielicznych niebiałych osób, i zamiast skupić się na jej rewolucyjnej architekturze i wyjątkowych osiągnięciach, skupiono się na jej wyglądzie, na tym, jak rzekomo odzywa się w biurze, padały nawet słowa, że była jędzą (Zaha Hadid - brytyjska architektka pochodząca z Iraku, przedstawicielka dekonstruktywizmu. Jako pierwsza kobieta zdobyła w 2004 Nagrodę Pritzkera - przyp. autorki).

B.N.: Zaha Hadid nie reprezentowała delikatności w architekturze. Była niesamowicie mocną kobietą, która przebiła się do świadomości społeczeństwa. Ale przebiła się pewnie dlatego, że reprezentowała w dużej mierze stereotypowo męskie cechy. Była odważna, mocna i przebojowa. Bardzo podobna w swojej twórczości i postawie do swoich męskich kolegów stararchitektów. Możemy powiedzieć, że wpisała się świetnie w ramy systemu patriarchalnego, a mimo to, świętując największy swój zawodowy sukces, została sprowadzona do tego jak wygląda i że się obraża. (stararchitekci - określenie na celebrytów wśród architektów, ich projekty wyróżniają się zdecydowanie na tle całego miasta - nie zawsze pozytywnie - przyp. autorki).

M.P.: Tu bym się jeszcze zatrzymała, bo właśnie jako Bal edukujecie i publikujecie bardzo wiele merytorycznych i ważnych treści. Skąd więc wasza nazwa, Bal Architektek?

Dominika Wilczyńska: Jeżeli chodzi o kwestię Balu, to naszym pierwowzorem jest Bal Architekta, takie nowojorskie wydarzenie sprzed ponad 100 lat, kiedy to tuzy architektury - głównie mężczyźni - spotykali się i świętowali swoje dokonania. My przejmujemy ten bal, teraz to my robimy imprezę i omawiamy ważne tematy z branży. Dzięki tej lekkiej formie chcemy trochę przejąć terytorium i walczyć o ważne sprawy. Chcemy wskazywać problemy w branży, które dotyczą nie tylko kobiet, ale wszystkich marginalizowanych grup. 

M.P.: To piękna geneza, tym bardziej że wasze posty i publikacje są pisane do ludzi i nie używacie bardzo trudnego języka. 

D.J.: O architekturze należy mówić prostym językiem, bo dotyczy ona nas wszystkich. Używanie trudnych, branżowych słów sprawia, że nie docieramy do wszystkich osób z przekazem. Dominika wspomniała o Balu Architekta z Nowego Jorku, ale ta tradycja jest również mocno zakorzeniona w Polsce. Bale Architekta odbywają się w Polsce nadal pod niezmienioną nazwą, mimo głosów protestu. Ale jest to też bardzo budujące, że młode osoby zwracają na to uwagę i chcą zauważenia żeńskiej części branży. 

B.N.: Z jednej strony reprezentujemy grupę marginalizowaną i dyskryminowaną, jaką są kobiety, ale z drugiej strony bardzo nie chciałybyśmy być postrzegane jako ofiary. Więc wiele rzeczy obracamy w żart, raczej nie narzekamy, tylko robimy memy. 

Ściąga z deklinacji słowa 'architektka' dla opornych.
Ściąga z deklinacji słowa 'architektka' dla opornych. Fot. Instagram @bal_architektek

M.P.: A czy uważacie, że używanie męskich form jest jakąś specjalną ignorancją czy raczej kwestią przyzwyczajenia? Są też kobiety, które nie chcą być nazywane architektkami, wolą określenie pani architekt.

B.N.: Jestem przekonana, że jest to przyzwyczajenie i tradycja. Słowo architekt w tej męskiej formie kojarzy się z powagą i prestiżem. Ale w dwudziestoleciu międzywojennym była moda na wprowadzanie feminatywów, a te męskie nazwy zawodów przyniósł nam dopiero PRL. Możemy myśleć, że używając męskich form, nawiązujemy do jakiś niesamowitych tradycji, ale prawda jest zgoła inna. 

Jeżeli kobieta nie chce używać formy żeńskiej, bo uważa, że męska brzmi poważniej, to nie chodzi jej o język, tylko właśnie o bycie traktowaną poważniej. 

M.P.: Bo chce, żeby dostrzegać w niej osobę, która może zaprojektować wielki i mocny projekt jak na przykład stadion. Pokutuje jakiś taki wizerunek kobiet, które mogą projektować co najwyżej przedszkola i domy opieki. 

D.J.: To jest też ciekawe, bo żyjemy obecnie w czasach, gdzie ta architektura spektaklu, jak stadiony, odchodzi do lamusa. Mamy kryzys ekologiczny i już nie będziemy tak budować. I właśnie te stereotypowe funkcje przypisywane kobietom to jest architektura przyszłości. Czas kobiet właśnie nadszedł.

D.W.: I czas innego myślenia o architekturze, nie architekturze spektaklu i pokazywania się. Tylko zaznaczania tego, że nie jesteśmy niezniszczalni, więc to, czego potrzebujemy, to nie jest manifest siły i ceremonia, tylko zwracanie uwagi, że musimy odnaleźć się w mieście i znaleźć w nim odpowiedź na swoje potrzeby. Tu w sukurs przychodzi podejście feministyczne w urbanistyce i architekturze. Natomiast klasyczna architektura spektaklu jest całkowicie oderwana od człowieka. 

M.P.: Chciałabym też was spytać o to wspomniane zagadnienie urbanistyki feministycznej, bo na waszych profilach często możemy spotkać się z tym określeniem. 

D.W.: Zacznijmy od tego, że feministyczna nie znaczy, że jest to urbanistyka dedykowana tylko kobietom i tylko o kobietach. Feministyczne podejście jest kontrą do patriarchalnego, które wyklucza i marginalizuje z projektowania jednostki słabsze, które nie są domyślnym przeciętnym mężczyzną. Urbanistyka feministyczna podejmuje tematykę grup, które są dyskryminowane, podkreśla, że miasto jest wspólne i dla wszystkich. 

D.J.: To jest forma empatycznego projektowania uwzględniająca potrzeby wszystkich osób, ale nie tylko, również roślin i zwierząt. Jest to stosunkowo nowe podejście, jeszcze kilka lat temu nie myślano w ten sposób o projektowaniu. Zapominano o osobach z niepełnosprawnościami, o osobach starszych, o zwierzętach. Wiadomo, że nie da się stworzyć miasta idealnego, ale dążymy do tego ideału. 

Najbardziej czytelnym przykładem dyskryminacji jest dostęp do toalet publicznych. Polskie prawo budowlane dyskryminuje kobiety, gwarantując im mniejszą liczbę ustępów w toalecie niż panom. Często żeńskie toalety są przeznaczone dla osób z niepełnosprawnościami. Stereotypowo to tylko w nich znajdują się przewijaki, bardzo rzadko możemy znaleźć przewijak w męskiej toalecie. To jeden z przykładów dyskryminacji przestrzennej, ale jest ich o wiele, wiele więcej.  

D.W.: Przepisy prawa budowlanego są na przekór biologii. Kobiety mają większe potrzeby względem toalet niż mężczyźni. Przemawia za tym chociażby wielkość pęcherza, ale również cykle, które występują w kobiecym ciele. Świetnym antyprzykładem są również betonowe rewitalizacje placów miejskich, gdy zapominano o zacienieniu i tym, jak ważna jest zieleń. Na szczęście chyba już odchodzi się od tego betonowania.

B.N.: Doświadczenie kobiety w mieście może być różne, bo gdy jesteś młodą i zdrową kobietą, możesz nawet nie zauważyć, że to, jak zbudowane są miasta, cię ogranicza. Natomiast najbardziej uderzający moment jest wtedy, gdy stajemy się matkami. Wtedy bardzo mocno się uwidacznia, jak bardzo miasto może być dla nas niedostępne. 

D.W.: Architektura jest w Polsce często oderwana od urbanistyki. Architekci i architektki często są wyrwani z szerszego kontekstu przestrzennego. Dostrzegamy i doświadczamy wadliwość takiego podejścia. 

D.J.: Kiedyś, po drugiej wojnie światowej, architektura była zawodem zaufania publicznego, a lata leciały i branża architektoniczna stała się bardziej biznesem. Nadrzędny stał się zarobek, a nie potrzeby użytkowników. 

M.P.: Wytłumaczyłyście już nam wszystkim, czym jest i był bal architektka, mówiłyśmy o urbanistyce feministycznej, a ja mam dla was kolejne hasło do słowniczka: archidziaders. To słowo bardzo często pojawia się w waszych postach i relacjach. Kim więc jest ten archidziaders?

D.J.: Słowo archidziaders nie definiuje płci ani wieku, to jest stan umysłu. Każdy może mieć postawy archidziaderskie. To nie dotyczy tylko starszych mężczyzn, każdy jest zagrożony archidziaderyzmem w swoim życiu. 

Ta postawa reprezentuje myślenie o architekturze jako projektowanie ikon i architektury spektaklu, a nie myślenie o potrzebach użytkowników. 

Przykład archidziaderstwa
Przykład archidziaderstwa Fot. Instagram @bal_architektek

B.N.: Ale archidziaderstwo to też nieuznawanie żeńskich końcówek, myślenie, że architektka nie jest tak sprawna w zawodzie jak jej kolega po dachu. Archidziaders wyleje beton na rynek i nie oszczędzi żadnego drzewa.

D.J.: Archidziaders na architekturze musi tylko zarobić, a wszystko inne jest mniej ważne. 

D.W.: Archidziaders wyznaje kult samochodu i parkingu.

B.N.: Ma zawsze rację i nie jest otwarty na dialog.

M.P.: A na dyskusję o przyszłości architektury zaprosi tylko...?

B.N.: Mężczyzn! 

M.P.: W ten sposób możemy chyba płynnie przejść do seksizmu. Czy seksizm w branży architektury ma się dobrze?

B.N.: Nawet świetnie. 

D.J.: Często dostajemy informacje i wiadomości o seksizmie. Ale same również jako projektantki spotykamy się z zarzutami, że kim my niby jesteśmy, że pozwalamy sobie zabrać głos w tematach, które nas dotyczą.

Warto też wspomnieć również o zagranicznych inicjatywach. Między innymi o ruchu #MeToo w Stanach, który objawił się też w architekturze. Cztery lata temu powstała otwarta lista: The Shitty Architecture Men, gdzie można było wpisywać biura i osoby z wydziałów architektury, które zachowywały się w skandaliczny sposób. Myślę, że w Polsce ta lista też byłaby długa. Niestety dostajemy donosy o biurach i prowadzących zajęcia na uczelniach, którzy szowinistycznie podchodzą do architektek i studentek. Gdy założyłyśmy Bal, dostałyśmy wiadomość od studentek z Krakowa, które nie wiedziały, jak sobie poradzić z wykładowcą, który molestował je seksualnie. Dzięki wsparciu zaprzyjaźnionej prawniczki przygotowałyśmy poradnik, co robić w przypadku molestowania na uczelni i w miejscu pracy. 

D.W.: Praktyka na uczelniach jest podobna jak w kościele, molestujących wykładowców przenosi się do innej... katedry. Niestety znamy takie sytuacje na politechnikach w naszym kraju. Wciąż dominuje podejście zamiatania pod dywan i trzymania swoich. Brakuje realnego piętnowania złych zachowań. Taka nasza polska boleść. 

B.N.: Ale ten seksizm w architekturze to nie tylko molestowanie. Przygotowałyśmy również post przewodnik o tym, jak powinna wyglądać korekta na studiach, w odpowiedzi na ogrom wiadomości od studentek i architektek. Studentka, która przychodzi na korektę, nie dostaje merytorycznej odpowiedzi, a zamiast tego słyszy uwagi na temat swojego wyglądu. 

D.J.: Czasem są to też historie z wakacji, bo jeśli przyszła na korektę jakaś "dziewczynka", to porozmawiamy sobie luźniej. W tym przypadku czas, który powinien być przeznaczony na naukę, idzie na pogaduszki. 

B.N.: Takie traktowanie dostrzegamy też w biurach - kobiety, które wracają po urlopie macierzyńskim, często dostają mniej poważne zadania. Architektura jest bardzo wymagająca pod względem czasu pracy, niektórym łatwiej jest się przebranżowić niż dostać urlop macierzyński. To jeden z powodów, dla którego kobiety z tej branży uciekają. 

D.J.: Czasopismo niemieckie "Arch+" opublikowało niedawno badania na temat luki płacowej w branży w krajach europejskich. Niestety Polska jest w tym rankingu w niechlubnej czołówce. Dlatego bardzo ważne jest, żeby o tym mówić, żeby wybrzmiało głośno, że te kobiety są w architekturze i że nie można ich marginalizować.  

M.P.: Co my wszyscy możemy robić, żeby walczyć z dyskryminacją kobiet w architekturze?

D.J.: Używać słowa "architektka", to nic nie kosztuje, a to świetny start.

B.N.: Podzielić się obowiązkami domowymi.

M.P.: A czy spotykacie się z krytyką w branży? 

B.N.: My tego nie słyszymy wprost. Ale poruszanie tematyki feministycznej to zawsze jest wystawianie się na ocenę. 

D.J.: Zainteresowanie tą inicjatywą i popularność pokazała nam, że było to bardzo potrzebne. 

M.P.: W takim razie na zakończenie chciałabym poprosić was o polecenie jednej książki, która prawdziwie otwiera oczy. 

B.N.: "Niewidzialne kobiety. Jak dane tworzą świat skrojony pod mężczyzn" autorstwa Caroline Criado Perez.

D.J.: "Patriarchat rzeczy. Świat stworzony przez mężczyzn dla mężczyzn" autorstwa Rebekki Endler.

D.W.: "Miasto dla kobiet" autorstwa Leslie Kern.

D.J.: A z rzeczy niedrukowalnych polecamy śledzić instagram @pieing, która przystępnie opisuje różne problemy dotyczące przestrzeni publicznych.  

M.P.: Dziękuje wam za tą rozmowę, ale też w imieniu wszystkich kobiet za walkę z seksizmem i dyskryminacją!

Bal Architektek: Dziękujemy!

O założycielkach Balu Architektek

Dominika Janicka - absolwentka architektury na Politechnice Gdańskiej, a od 2012 roku prowadzi własną praktykę projektową. Dominika jest autorką projektu i idei Fair Building, dzięki której reprezentowała Polskę na 15. Biennale Architektury w Wenecji. Jej projekty były pokazywane między innymi podczas Milan Design Week czy Biennale Designu w Lubljanie oraz pojawiły się m.in. w "The New York Times" i "The Guardian". Od 2014 roku jest częścią zespołu Instytutu Dizajnu w Kielcach, obecnie pełni tam funkcję dyrektorki artystycznej instytutu. 

Łączy praktykę projektową z pracą badawczą i edukacyjną, jest wykładowczynią na kierunku wzornictwa Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. 

Barbara Nawrocka i Dominika Wilczyńska - absolwentki architektury na Politechnice Krakowskiej, obecnie prowadzą w Krakowie znane biuro projektowe miastopracownia. W swojej praktyce projektowej najczęściej zajmują się projektami przestrzeni spotkań, takimi jak centra lokalne lub domy kultury. Podejmują tematy związane z miastem, łącząc działania artystyczne i aktywistyczne. 

Barbara i Dominika zostały nagrodzone główną nagrodą Biennale Designu w Lublanie BIO50 za projekt Nanotourism (Lublana, Słowenia 2014). W 2022 roku zaprojektowały Polski Pawilon na Triennale Designu w Mediolanie. 

Więcej o: