Niewielkie osiedle ukryte za rzędem apartamentowców wzdłuż głównej ulicy. Budynki "opakowano" w ażurową konstrukcję o słonecznym odcieniu. Bryły oddziałują na zmysły zestawieniami materiałów i naturalnością dominującego w elewacjach drewna. Ekrany składają się jak parawan.
- Odważny pomysł, narzucić na całą elewację taki ażur - stwierdza właścicielka mieszkania i pracowni Poco Design, architektka wnętrz Patrycja Suszek-Rączkowska. - Mnie i męża sprowadził tutaj zachwyt architekturą, urzekły przeszklenia, wyjście z każdego pokoju na taras, widok na plac zabaw i wysokość pomieszczeń, 2,85 m! Ale nasi wykonawcy dopiero po miesiącu przyznali, że ażur "jednak jest fajny".
Właściciele nie planowali współczesnej aranżacji wnętrza, jednak charakterystyczna architektura Osiedla Ażurowych Okiennic autorstwa pracowni JEMS Architekci ukierunkowała myślenie Patrycji. - W mieszkaniu znalazły się wprawdzie moje ulubione "stylowe" elementy, ale baza jest bardzo nowoczesna, co wynikło naturalnie z kontekstu architektury. W celu podkreślenia wrażenia przestrzenności i otwarcia, do którego dążyłam zainspirowana charakterystycznymi dla JEMS-ów przeszkleniami, połączyłam kuchnię z salonem i sypialnię małżeńską z prywatną łazienką. Drugą, przeznaczoną dla dzieci i gości, zamknęłam w kubiku, który postawiłam w centrum mieszkania - tłumaczy autorka aranżacji. Nawiązaniem do architektury budynku jest także forma grzejników, których smukłe żeberka powielają rytm okiennic. Układ półek na wino też zrodził się z tej inspiracji. Uzyskano efekt multiplikacji, która nadaje charakter "domom ażurowych okiennic", pojawił się dialog przestrzeni wypełnionych oraz pustych, ażur.
Kto tu mieszka? Patrycja Suszek-Rączkowska, architekt wnętrz, właścicielka pracowni Poco Design, z mężem Sebastianem i córkami Lilią i Florentyną. Gdzie? W Warszawie. Metraż: 100 m2.
Gdy Patrycja zaczęła myśleć o drewnie we wnętrzu (lubi je i chętnie stosuje), zobaczyła w wyobraźni szafranowy odcień cedru. Z tego materiału są ażury, w jakie architekci ubrali budynki.
- JEMSi przywiązują ogromną wagę do detalu. Widać to w rozwiązaniu ram okiennych: wewnątrz jest to samo drewno, z którego zrobiono okiennice, a od zewnątrz ramy są grafitowe. Bolałyby mnie oczy, gdybym nie odniosła się zarówno do formy, jak i do koloru drewna - opowiada właścicielka. Dlatego zaprojektowała mebel, który zastępuje wysoką zabudowę kuchenną i mieści między innymi piekarnik i lodówkę. Oryginalny "kredens" łączy strefę kuchenną z przestrzenią salonu. - Bardziej salonowy niż kuchenny mebel sprawia, że popijając herbatę, nie mamy wrażenia, że siedzimy "przy stole w kuchni"- wyjaśnia projektantka.
Na podłogi w mieszkaniu (poza holem i łazienkami, które wykończyła kamieniem) użyła szarzonej wersji dębu, by odcień desek nie konkurował z barwą cedru. - Pastelowa szarość drewna świetnie wyłapuje kolor ścian - mówi. W pokoju córki staje się lekko różowa, w sypialni błękitnawa, a w salonie bardziej nasycona, bo podkreślona szarością ścian. W efekcie w każdym pokoju podłoga pasuje idealnie do całości. - Zawsze dobrze wiem, jaki kolor chcę uzyskać - wyznaje Patrycja. - W naszym mieszkaniu użyłam około dwudziestu odcieni. Wzornik był gruby jak notatnik. Wykorzystałam barwy delikatne, odcienie się przenikają. Sufity są przełamane szarością, drzwi z każdej strony mają inny odcień, żeby wtapiały się w ściany, kaloryfery również pasują do ścian. Niuanse, których oko nieprofesjonalisty nie wyłapie. Odczułam to w kontakcie z ekipą wykonawczą. Gdy samodzielnie zainstalowali grzejniki, żaden nie zawisł tam, gdzie powinien - śmieje się autorka projektu.
- Detal to moja obsesja - dodaje. - Większość mebli powstała na zamówienie. Zaprojektowałam uchwyty, podcięcia, frezowania. Tapety sprowadziłam z zagranicy. Ta na szafie w sypialni to jeden z trzech unikatowych wzorów autorstwa nowozelandzkiej artystki. Jestem niepoprawną perfekcjonistką. Ale z drugiej strony łatwo rozstaję się z rzeczami, nie gromadzę. Gdy coś zaczyna mnie drażnić, usuwam to z zasięgu mojego wzroku, oddaję.