Wnętrza we włoskim stylu

Nietuzinkowe meble i czarno-białe rysunki Fornasettiego dekorujące ściany. Do tego fantazyjna linia - zarówno w stylowej sztukaterii, jak i psychodelicznych deseniach. Niezwykły mediolański apartament.

Kto tu mieszka? Roberto, specjalista w dziedzinie nieruchomości z żoną Barbarą i dwójką dzieci
Gdzie? W Mediolanie, apartament w stylowej kamienicy z lat 30.

Kiedy otwierają się drzwi do apartamentu Roberta i Barbary, pojawia się myśl, że wchodzimy właśnie do wnętrza... obrazu Giorgio de Chirico. Widać długi, bardzo wąski korytarz sklepiony idealną półokrągłą kolebką i zakończony smukłymi, tajemniczo wyglądającymi drzwiami. Słynny włoski artysta, przedstawiciel kierunku zwanego pittura metafisica, malował wprawdzie głównie otwarte przestrzenie miejskich placów, ale klimat pustki, w której główną rolę odgrywa architektura z dziwną, przypominającą marzenie senne, nierzeczywistą perspektywą, jest podobny. Wąski jak kiszka korytarz na powitanie? Tak się przecież teraz nie projektuje apartamentów! W modzie są raczej szerokie hole, otwarte na dalsze plany. Tu w stylowej, mediolańskiej kamienicy z lat 30. jest inaczej. Długi korytarz pełni rolę kręgosłupa, który dźwiga po obu stronach dwie strefy - nocną i dzienną. Jednocześnie wyznacza między nimi istotną granicę.

Wnętrza z charakterem

Zaangażowany w odrestaurowanie tego miejsca architekt Francesco Paveri nie ingerował zbytnio w tkankę murów - była za szlachetna, żeby ją umniejszać w imię nowoczesnego otwierania przestrzeni. Funkcje pomieszczeń też były zbyt dobrze przemyślane, żeby je redefiniować. Korytarz, jakkolwiek wąski, to przedsmak dania głównego - reprezentacyjnej części skupionej wokół salonu, którą dawni budowniczowie podkreślili wyrafinowaną plastyką sztukaterii i ozdobnymi wykrojami przejść między pomieszczeniami. Magię podkreśla podłoga wyłożona geometrycznymi płytkami o bardzo niestandardowym wzorze. Scala białe pięciokąty z ciemnoczerwonymi trójkątami. Te ostatnie, mocno wybijają się z tła, ożywiają przestrzeń i jeszcze bardziej ją odrealniają. Znów przypomina się de Chirico... Płytki, wykonane z takiego samego materiału jak w latach 30., czyli z betonu, updatowała firma Marrakech Design, którą tworzy trzech Szwedów: Claesson, Koivisto i Rune.

Choć architekt starał się dobrze wypaść w roli konserwatora, nie można powiedzieć, że nie wprowadził żadnej innowacji w rozkładzie apartamentu. Owszem, po konsultacji z właścicielami, którym zależało na pewnej elastyczności przestrzeni, zaproponował "mobilną" amfiladę w części dziennej. To najbardziej spektakularne rozwiązanie tego domu - kiedy potrzeba, kuchnia, salon i jadalnia mogą być jedną wielką przestrzenią. Mają wtedy w sobie coś z ducha loftu. Ale specjalne przesuwne panele mogą w każdej chwili sprawić, że kuchnia zniknie z oczu. Jakby wyrosła w salonie prawdziwa ściana działowa.

Z miłości do kolorów

Roberto pracuje w branży nieruchomości, ale kiedyś był tancerzem. Kolorowy świat showbiznesu wciąż jest mu bliski, pielęgnuje dawne znajomości w środowisku artystycznym. Ma dobre wspomnienia z młodości i swoje małe tęsknoty. Widać to jak na dłoni w mocnych kolorach i fantazyjnych kształtach mebli czy dodatków, którymi się otoczył. Nie bez kozery umieścił w salonie aż dwa kultowe fotele Pierre’a Paulina, designera, który zrobił rewoltę we wzornictwie francuskim w latach 60. i 70. Paulin, zatrudniony w fabryce Thoneta, wyspecjalizował się w gięciu mebli w najbardziej niespotykane kształty i obciąganiu ich materiałami, z których szyto wtedy ubrania i kostiumy kąpielowe. To była czysta emanacja ducha flower power - meble niepokorne, zrywające z przeszłością, trochę jak z narkotycznych wizji... Miały jaskrawe kolory i pokręcone formy (np. wstążki czy języka) i nawet dziś budzą emocje.

Roberto i Barbara cenią też stary, dobry plastik. Jeśli mieliby do wyboru kupno na przykład ikonicznych krzeseł Tulip marki Knoll w jednej z dwóch wersji: reedycji lub vintage’owych, zawsze wybiorą te dawne. Niby to samo, a jednak... Plastik z lekką patyną ma więcej uroku. Dlatego z równym namaszczeniem wyeksponowali w salonie bajkową lampę w kształcie wielkiej żarówki - efekt łowów na pchlim targu. Inne perełki z dziedziny oświetlenia to geometryczna lampa Fato Gio Pontiegi oraz czarna Coupé - projekt Joe Colombo.

Nietuzinkowa łazienka

Choć salon połączony z jadalnią i ożywiony czerwienią awangardowego designu wydaje się najbardziej spektakularną częścią apartamentu, prawdziwy skarb ukryty jest gdzie indziej - za drzwiami łazienki. To nieduże pomieszczenie projektował bowiem syn Piera Fornasettiego, Barnaba. Artysta nie tylko pielęgnuje pamięć o swoim wielkim ojcu, ale twórczo korzysta z jego dorobku. Tutaj scalił w jeden dwa jego projekty - chmury wymyślone jako wzór tapety dla firmy Cole & Sons oraz architektoniczną mozaikę, która była dekoracją parawanu. Barnaba nie pozostawił nawet centymetra wolnego na ścianach i suficie - wszystko pokrył rysunkami ojca. Stworzył miniaturę świata zarażonego wirusem architektury, w którym budynki mnożą się i wyrastają na sobie w sposób zupełnie niekontrolowany. I niezwykły.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.