Kto tu mieszka? Adrian i Piotr
Gdzie? W Warszawie
Metraż: 137 m kw.
Jak daleko sięgają pamięcią, wciąż się przeprowadzali.
Piotr to chyba nawet z pięć razy w ciągu kilkunastu lat – opowiada Adrian, z którym spotykam się na kawie. – Odkąd się poznaliśmy, też już dwukrotnie zdążyliśmy zmienić lokum. Na szczęście nie jesteśmy zbieraczami, więc bez trudu przychodziło nam ciągłe pakowanie manatków
– dodaje żartobliwie.
Dwa lata temu znów przyszedł czas na małą rewolucję. Zamierzali kupić apartament w starej kamienicy i urządzić go zgodnie z duchem epoki. Ale, jak to zwykle bywa, życie lubi kpić z wielkich planów.
Zauroczył nas stary Mokotów i nowoczesna plomba z dużymi przeszkleniami wpasowana między przedwojenne budynki. A że nigdy nie trzymamy się kurczowo pierwotnych założeń, poddaliśmy się prądowi i patrzyliśmy, co przyniesie czas. A przyniósł ciekawe rozwiązania.
Najpierw postawił na ich drodze projektantkę Katarzynę Putkę.
Kasię poznaliśmy dawno, przez znajomych – opowiada Adrian. – Ale nie znaliśmy bliżej jej portfolia, jakoś się nie złożyło. Wszystko jednak ma swój czas. Od słowa do słowa umówiliśmy się na spotkanie
– wspomina.
Urządzanie wnętrza z epoki odrzucili w pierwszej kolejności, bo nowoczesna bryła budynku narzucała zupełnie inny styl.
Zrezygnowaliśmy też z połysku, srebra i wielkoformatowych mozaik, które dominowały w poprzednim mieszkaniu
– opowiada Adrian. Los podrzucił inny pomysł. Właśnie niedawno wrócili z Azji, gdzie ogromne wrażenie zrobiły na nich japońskie drewniane chaty.
Łaknęliśmy kontaktu z przyrodą. Zasugerowaliśmy Kasi, że chcemy iść w kierunku prostoty i naturalnych materiałów.
Apartament z widokiem na Wieżę Eiffla >>
To wystarczyło, by projektantka mogła zacząć działać. Na podłodze w całym mieszkaniu pojawiły się postarzane deski. Drewno „weszło” też na sufit, gdzie pyszni się w postaci oryginalnych fornirowanych kasetonów. Nawiązuje do nich długa biblioteczka i ażurowa metalowa ścianka symbolicznie oddzielająca kuchnię od salonu.
Bardzo „japonizująca” jest łazienka. Minimalistyczna w formie wanna i otaczające ją okorowane sosnowe bele to kwintesencja feng shui. – Długo szukałam wiszącej lampy, która nawiązywałaby do drzewka bonsai, kwiatów złotokapu czy japońskich modrzewi - wspomina Katarzyna.
Jak to? A ja myślałem, że szukaliśmy żyrandola, który kojarzyłby się ze statkiem kosmicznym! – śmieje się Adrian. – No tak, chłopaki uwielbiają fantastykę – tłumaczy projektantka. – Jak by nie było, liczy się efekt, a wyszło chyba nieźle, prawda?
Efektownych rozwiązań jest w mieszkaniu więcej. I nie wiedzieć czemu, większość skumulowała się w sypialni i łazience. Oba te pomieszczenia odgradza zawieszony na stalowych linkach niewielki szklany panel: z jednej strony stoi umywalka, z drugiej zamontowany jest do niego ekran telewizora. Żółty fotel z przeskalowanym oparciem i garderoba ukryta za przesuwanymi szklanymi drzwiami przesłoniętymi kotarą dopełniają oryginalnej całości.
Jeszcze nigdy tak dobrze nam się nie mieszkało – przyznaje Adrian. – Co prawda Piotr przebąkuje już coś o domu pod miastem, ale i on musi się zgodzić, że jest w tym mieszkaniu jakiś dobry „flow”. Najlepszy dowód, że wcale nie chcą z niego wychodzić znajomi, a niektórzy waletują u nas nawet tygodniami
– śmieje się Adrian.