Kto tu mieszka: Ewelina, specjalistka do spraw promocji
Gdzie: W Warszawie, 3 pokoje
Ewelina bardzo długo szukała mieszkania. Obejrzała ich mnóstwo, a w końcu kupiła to, które zobaczyła jako pierwsze. Miała szczęście, przez ten czas jego cena spadła. Zależało jej na ostatnim piętrze, bo nie lubi, gdy ktoś jej tupie nad głową.
Wnętrze zdecydowanie wymagało remontu. Okna kuchni wychodziły na zaciszne podwórko, sypialni – na hałaśliwą ulicę w samym centrum miasta; jeden z pokoi był za wąski i za ciasny. Ewelina zamieniła więc miejscami kuchnię i sypialnię, a drzwi do pokoju przeniosła w inne miejsce. Te zmiany wymyśliła sama, a na papier pomogła go przenieść znajoma architektka. Wszystko zrobiła własnymi rękami. Z rodzicami mieszkała w przytulnym domu na wsi pod Kaliszem i zawsze się tam dobrze czuła. Chciała, żeby jej mieszkanie też było w takim ciepłym stylu, może odrobinę prowansalskim. Ponieważ nie znalazła w sklepach mebli, jakie się jej podobają, postanowiła, że sama je stworzy.
Sprzęty Ewelina zbierała już wcześniej. Zazwyczaj znajdowała je na targach staroci w jej rodzinnych stronach. Były zniszczone, więc je odnawiała. Na początku trochę pomagał tata, przydała się rodzinna stolarnia. Teraz gospodyni ma na wsi swój warsztat i kiedy w wolnych chwilach wpada do rodziny, zawsze coś szlifuje, maluje, woskuje. Na przykład drzwi: te wejściowe pochodzą ze starego dworu, nawet mają herb, tylko musiały być trochę przycięte. Wewnętrzne z kolei służyły w wiejskich domach. Żadne nie są ze sklepu!
Sielsko, wiejsko, anielsko i błękitnie. Kredens stał w stodole i czekał już tylko na marny koniec w piecu. Ewelina solidnie się napracowała, by doprowadzić go do obecnego stanu. Wciąż jest niedoskonały, ale to się jej podoba. Stół (z targu staroci) można rozłożyć, gdy przyjdzie dużo gości. Tylko okapu pokrytego glinką z dodatkiem masy perłowej Ewelina nie zrobiła sama – to ręczny wyrób z Pracowni Okapów Kuchennych.
Ewelina zbiera plakaty filmowe, rysunki, sitodruki, grafiki. Mała galeria pod oknem żyje: gospodyni raz w miesiącu zmienia ekspozycję i przestawia plakaty oparte o ściany. Wiszące mogą liczyć na stałe miejsce.
W kuchni wybito drzwi do małego pokoju, do którego wcześniej wchodziło się z przedpokoju. Sporo na tym zyskał, bo zawsze otwarte dwuskrzydłowe drzwi optycznie go powiększają.
Ogromne lustro w sypialni to... dawne drzwi od szafy. Ewelina znalazła je na śmietniku i trochę przerobiła. Łóżko (wyszukane na olx.pl) i komodę również spatynowała przy użyciu farb kredowych. Podłoga – jak w całym mieszkaniu – jest ze szczotkowanych i bielonych desek. Z czasem jeszcze piękniej się wybielą, ale jej lekko chropowata powierzchnia jest dość trudna do umycia.
W małym pokoju Ewelina urządziła gabinet. Funkcję biurka pełni stary stolik na toczonych nogach z oryginalną nadstawką – ogrodową ławeczką. Krzesło to przedstawiciel całej rodziny podobnych, stojących w całym mieszkaniu.
Gabinet w razie potrzeby służy też jako pokój gościnny. Stare łóżko ma tak nietypowe wymiary, że nie pasował do niego żaden materac i trzeba było zrobić go na zamówienie. Dawni właściciele zapewne używali siennika.
Zabudowa kuchenna kryjąca lodówkę, zamrażarkę i szafkę cargo (z lewej strony) wygląda jak zwykła szafa. W głębi drzwi do łazienki – również one przywędrowały tu z wiejskiego domu.
Łazienka jest wciąż zbyt nowoczesna – uważa gospodyni. Pierwotnie miała tu stanąć wanna na nóżkach, ale w końcu Ewelina wybrała wolno stojący model w obudowie. Lustra oczywiście są z odzysku. Płytki to kolekcja Marrakesh.
Najpierw pojawiła się konsolka, potem zaczęły się poszukiwania pasującej do niej umywalki. Skończyło się na drogim modelu Olympia. Teraz Ewelina wie, że należało odwrócić kolejność. Gałki do szuflad to jedna ze zdobyczy z promocji w Zara Home – co kilka miesięcy pani domu wymienia je na inne.
Drzwi wejściowe pochodzą z dawnego dworu, zostały tylko przycięte, by zmieściły się w otworze. Żyrandol Ewelina przywiozła z targu w Paryżu. Tapicerowaną ławkę, kosztującą 3 tys. zł, udało jej się upolować za... 30 zł. To się nazywa mieć szczęście!