Kiedy pięć lat temu Magda Hoffmann, znana poznańska artystka, kupiła ten dom, znajdował się on w stanie kompletnej ruiny. Tym, co panią Magdę ujęło w nim najbardziej, był duży strych, wprost idealny na pracownię. Po latach wynajmowania kolejnych pomieszczeń marzyła o własnym, stałym miejscu do pracy. Dom jest stary; zbudowano go ponad wiek temu - w 1890 roku. Znajduje się na Umultowie, dzielnicy na obrzeżach Poznania, gdzie jeszcze niedawno (zaledwie parę lat temu) była prawdziwa wieś.
Blisko dwustumetrową powierzchnię domu właścicielka podzieliła w prosty sposób. Na parterze znalazła się część mieszkalna z salonem, kuchnią, sypialniami i łazienką; ogromne poddasze przeznaczyła natomiast na swoją pracownię. Pani Magda nie tylko maluje. Zajmuje się również projektowaniem wnętrz i takimi technikami dekoratorskimi jak np. stiuk wenecki. Uprawia także grafikę, dlatego w jej pracowni obok sztalug musiało się też znaleźć miejsce na prasę drukarską. Pracownia jest również miejscem spotkań z uczniami, którzy chętnie spędzają tu czas, ucząc się pod okiem artystki rysunku i malarstwa.
Właścicielka domu mieszka wraz z synem Mikołajem, studentem architektury. Wprawdzie brał on udział w remoncie domu, jednak większość prac gospodyni wykonała sama. Największą dumą napawają ją kolorowe mozaiki, które przy tej okazji nauczyła się układać. To one - na równi ze ścianami, również samodzielnie przez nią pomalowanymi - budują niepowtarzalny klimat wnętrz.
Gospodyni bardzo rzadko kupuje nowe sprzęty. Większość mebli pochodzi z odzysku, przy czym prawie każdy z nich ma swoją ciekawą historię. Artystycznie przerobione, przemalowane, wykończone mozaiką będą jeszcze służyły przez lata. Atmosferę tego domu tworzy przede wszystkim sztuka - nawet artystyczna lampa-poręcz w holu została wykonana specjalnie dla niej przez zaprzyjaźnionego rzeźbiarza Antoniego Walerycha.
Od kiedy pani Magda i Mikołaj zamieszkali na zielonym Umultowie, ich ulubioną porą roku stało się lato. Kiedy robi się ciepło, życie prze- nosi się do ogrodu, a gospodyni nakrywa do śniadania na werandzie. Choć do niedawna wokół domu był pusty ugór (po poprzednich właścicielach pozostały tylko bzy), rośliny powoli się rozrastają i ogród staje się coraz ładniejszy. Bo w swoim nowym domu gospodyni nauczyła się nie tylko układać mozaiki, ale również hodować rośliny.
Artystka zamierza jeszcze pomalować dom z zewnątrz, marzy o pokryciu dachu mazurskim gontem z olchy. Przymierza się także do kupna pieca ceramicznego, który znajdzie swoje miejsce w przybudówce. Brakuje jej jednak na wszystko czasu, bo najważniejsze są dla niej obrazy. To przecież właśnie dla nich uciekła tu z bloku.
Tekst i stylizacja: Agata Drogowska Zdjęcia: Norbert Banaszyk, Maciej Augustyniak, Wojciech Idźkowski/DADA