Małe mieszkanie włoskiego projektanta: poza schematami

Jak stworzyć iluzję przestrzeni na pięćdziesięciu metrach kwadratowych? Można ćwiczyć z bielą i lustrami. Albo zabawić się w czarodzieja i potraktować zadanie zupełnie niestandardowo.

Mieszkania zaprojektowane przez Pietro Russo są trochę magiczne. Zanurzone w popielatej poświacie, niewiele mówią o współczesności, nie zdradzają, o czym donosi telewizja. Zaglądasz i nie wiesz, w jakiej jesteś epoce: czy trafiłeś do warsztatu renesansowego rzemieślnika, czy do pracowni impresjonisty z końca XIX wieku. W dodatku, jeśli jest taka potrzeba, Russo potrafi zgrabnie zatrzeć nie tylko oznaki współczesności, ale także parametry bardziej namacalne - metraż i proporcje wnętrza.

Kiedy urządzał mieszkanie dla swojego brata Andrei, znanego fotografa, miał do dyspozycji rozległy apartament niebotycznej wysokości. Tym razem polem działania projektanta była własna kawalerka: dwupokojowy lokal, skazany na łóżko w salonie i jadalnię przygarniętą przez kuchnię. Oczywiście mógłby kupić większe mieszkanie. Odkąd po ukończeniu florenckiej Accademia delle Belle Arti i kilku latach praktykowania w Berlinie przeniósł się do Mediolanu, pracuje dla samych znamienitych marek. Kilka lat spędził jako partner Piero Lissoniego w jego pracowni Lissoni Associati, później projektował m.in. dla Alessi, Cappelini, Benettona, Kartella. Ale Pietro Russo jest w pewnym sensie minimalistą; jakość przestrzeni ma dla niego większe znaczenie niż jej wielkość.

Pietro RussoPietro Russo zdjęcia Filippo Bamberghi/Photofoyer

Kto tu mieszka? Pietro Russo, włoski projektant wnętrz i unikatowych przedmiotów. Gdzie? W Mediolanie. Metraż: 50 m2 , w kamienicy z lat 40.

Projektant chętnie powtarza za Oscarem Wilde'em: "Największym wrogiem sztuki jest brak ograniczeń". Mediolańskie mieszkanie doskonale wpisuje się w tę filozofię. - Cała koncepcja narodziła się właśnie w odpowiedzi na rygorystyczny limit 50 metrów - mówi. - Dla mnie małe zawsze jest ciekawszym wyzwaniem niż duże. Jednak ta kawalerka była z b y t  mała. Musiałem wyostrzyć dowcip - dodaje z uśmiechem.

Na początek Pietro odrzucił wszelkie schematy. Nie będzie białych ścian i podwyższającej wnętrza białej błyszczącej posadzki, postanowił. Lustro - owszem: nad umywalką, bo przydaje się przy goleniu i przycinaniu stylizowanej bródki. Ale żadnych wbudowanych mebli, żadnych systemowych monolitów. Przychylność gospodarza zyskała za to kamienna mozaika, pokrywająca od lat 40., czyli od czasów, kiedy wzniesiono kamienicę, podłogę salonu. Szare, beżowe i brązowe płytki ułożone w kraciasto-gwiaździsty wzór wydały mu się wymarzoną bazą dla wyrafinowanych estetycznych eksperymentów.

Ograniczona liczba mebli to znak firmowy Russo. Większość z nich zaprojektował we własnej pracowni i wykonał wspólnie z zaprzyjaźnionymi rzemieślnikami, z którymi współpracuje od lat. Celowo i precyzyjnie rozstawione, nie zabierają sobie nawzajem powietrza; każda rzecz ma tu swoją przestrzeń i oddech. Energię salonu ogniskuje półka Voliera - delikatna konstrukcja z mosiądzu i malowanego na czarno drewna brzozy, przypominająca zgodnie z nazwą piętrową klatkę dla ptaków. Jest tu jednym z wyjątków. - Starałem się unikać pionowych elementów, bo takie podziały przestrzeni zawężają perspektywę - mówi projektant.

Okna w mieszkaniu są duże, jak na starą mieszczańską kamienicę przystało, ale blask słońca gasi popielata szarość ścian. A jednak szary kolor więcej daje, niż zabiera; na jego tle meble szlachetnieją, detale wydają się bardziej misterne. Drewno staje się cieplejsze, mosiądz lśni, a ciepłożółte światło żarówek - ulubiona barwa Pietro - zmienia się w złocistą poświatę. "Reprezentacyjną" część salonu - w odróżnieniu od części sypialnej z prostym łóżkiem za ażurowym parawanem - wyróżnia ściana jak stary fresk wykonany techniką sgraffito. - Postanowiłem zetrzeć część dawnych powłok malarskich. Dzięki temu warstwy różnego czasu skumulowane na jednej płaszczyźnie stały się widoczne - opowiada projektant. Tą samą metodą w przemysłowej, surowo wyposażonej kuchni powstał niezwykły słoń - dla Pietro symbol macierzyńskiej opieki. Zaskoczenia: słoń, parawan, złote światło na kuchennym pawlaczu, są solą tego wnętrza. - Mój dom we wszystkim, nawet w swojej przesadzie i sprzecznościach, całkowicie oddaje istotę mojego charakteru - przyznaje Russo. To mieszkanie ascety zakochanego w przeszłości, artysty "niedzisiejszego", tworzącego nową rzeczywistość z dawno zapomnianym pietyzmem.

ZOBACZCIE ZDJĘCIA MIESZKANIA>>

Zobacz wideo
Więcej o: