Moda na design prosto z PRL-u trwa w najlepsze. To czas, kiedy to pomimo szarej rzeczywistości polska branża projektowa przeżywała naprawdę obfity w innowacyjne pomysły czas. W latach 90. komody i stoliki typu jamnik zostały uznane za relikt przeszłości, podobnie jak fotele Chierowski i zajączki. Szybko się ich pozbywano, ale teraz znowu je doceniamy. Fani dawnego designu buszują w komisach czy portalach typu OLX w poszukiwaniu tamtych perełek.
Zobacz też: Ten środek wygląda niepozornie, a pomaga w walce ze szkodnikami. To skuteczna ochrona krzewów i drzew
Meble na wysoki połysk, a także fotele o prostej konstrukcji np. zajączek wpisywały się w ówczesną prostolinijną klasykę. Jednak pierwszy lot w kosmos i na księżyc w pewien sposób rozbudziły wyobraźnię. Zaczęto się zastanawiać, jak będzie wyglądało życie za kilkadziesiąt lat, a nawet jak może ono wyglądać u innych cywilizacji w kosmosie. Tak o to zaistniał futuryzm lat 60. i 70. Królował w Stanach Zjednoczonych, ale równie dobrze miał się w Europie. Polscy projektanci mieli wręcz fantastyczne pomysły na meble o nieco kosmicznym rysie. Te trzy to najlepszy dowód.
Na tle innych modeli na przełomie lat 50. i 60. fotel RM58 wygląda wręcz kosmicznie. Jest to projekt autorstwa Romana Modzelewskiego, wykonany własnoręcznie z laminatu epoksydowego. Wówczas było to absolutną innowacją, zarówno jako metoda wykonania, jak i konstrukcja. Co ciekawe, dopiero w roku 2012 zyskał należytą uwagę. Firma Vzór wznowiła jego produkcję, a RM58 został uznany za absolutną perełkę. Cena oscyluje wokół 2000 do 6000 złotych.
Kolejne dwa kultowe modele, wpisujące się w futuryzm to projekty autorstwa Teresy Kruszewskiej, która jest uznana za jedną z czołowych przedstawicielek polskiego wzornictwa użytkowego po II wojnie światowej. W latach 50. i 60. eksperymentowała ze sklejką, ponieważ doceniła jej giętkość i możliwości modelowania. Dzięki temu powstał fotel tulipan. Pomimo futurystycznego rysu wygląda wręcz wytwornie i szalenie elegancko. Co ciekawe, występował tylko w jednym, czerwonym kolorze. Jego produkcję wznowiła marka Fameg, a kosztuje około 2000 zł.
Inny bardzo doceniany projekt Teresy Kruszewskiej to krzesło muszelka. W tym przypadku w pełnej okazałości widać urok pracy ze sklejką. Muszelka przypadła do gustu nie tylko Polakom, zyskała popularność także we Francji. Tak o muszelce wypowiadała się autorka:
Chciałam zrobić coś nowatorskiego. Sklejka jest cudownym materiałem, bardzo plastycznym - odkrywaliśmy wtedy jej możliwości. Ład produkował 'Muszelkę', ale na zasadzie 'hand made'. Jak dwadzieścia pięć sztuk pojechało na wystawę do Paryża, to już nie wróciło. Francuzi na pniu wszystko kupili, a u nas klienci musieli czekać kilka miesięcy na kolejną niewielką partię krzeseł. Stolarze narzekali, że to wymagający, pracochłonny mebel.
Źródło cytatu: desa.pl
Cena tego jakże niszowego mebla na aukcji zaczynała się od 50 tysięcy złotych.
Zobacz też: To jeden z gorętszych trendów ślubnych na jesień. Już teraz podbija serca przyszłych panien młodych