Około 10 lat temu w Polsce popularny zaczął stawać się ruch preppersów - osób, które przygotowały się na rozmaite katastrofy. Klęski żywiołowe, wojny, kryzysy gospodarcze czy jakiekolwiek inne sytuacje mogące zagrozić ich bezpieczeństwu i stabilności życia - biorą oni pod uwagę wszystkie możliwe scenariusze. Wbrew pozorom nie ma w tym jednak jakiegoś szczególnego pesymizmu, preppersi bowiem kierują się zasadą "przygotuj się na najgorsze, a będziesz gotowy na wszystko". Wielu z nich wierzy, że podjęte zawczasu kroki pomogą im poradzić sobie w trudniejszych chwilach na tyle sprawnie, że sama ta świadomość pozytywnie wpłynie na jakość ich codziennego życia.
Ich przygotowania obejmują zazwyczaj gromadzenie zapasów (żywności, wody, leków), naukę umiejętności survivalowych, zabezpieczanie swoich domów oraz budowanie sieci wsparcia, aby być gotowym na ewentualne trudne czasy w bliższej lub dalszej przyszłości. Takie podejście łączy się często z potrzebą samowystarczalności, dlatego wielu preppersów dąży do prowadzenia jak najbardziej niezależnego od zewnętrznych zasobów stylu życia - uprawiają własne warzywa i owoce, hodują zwierzęta, instalują w ogrodzie zbiorniki na deszczówkę i korzystają z alternatywnych źródeł energii (np. panele słoneczne).
Choć jeszcze dekadę temu nie był to szczególnie popularny ruch, dzisiaj - po doświadczeniu globalnej pandemii, kryzysów na granicach oraz wojny w Ukrainie - już właściwie mało kogo dziwi.
W Polsce bardzo szybko rośnie świadomość społeczna dotycząca tworzenia bezpiecznej przestrzeni w domu, to naprawdę widać - ocenia Bogusław Barnaś z BXB Studio. - Każdy obywatel Szwajcarii ma dostęp do schronu, co daje ponad 100 proc. pokrycia - mają ich więcej niż ludzi. W Finlandii to około 90 proc., w krajach skandynawskich, takich jak Szwecja czy Norwegia, między 50 a 70 proc. A w Polsce? Zaledwie 3,8...
Biorąc pod uwagę jedynie schrony właściwe (hermetyczne) sprawa ma się jeszcze gorzej. Jak podaje na podstawie danych rządowych portal "Schron i Bunkier", do ukrycia zapewniającego ochronę przed bronią ABC (atomową, biologiczną, chemiczną) ma dostęp tylko... 0,6–0,8 proc. populacji Polski.
To ekstremalnie mało. Pokazuje to, jak duży dystans dzieli nas od krajów takich jak Szwajcaria - relatywnie bezpiecznych - podczas gdy Polska, jako kraj graniczny NATO, jest w znacznie bardziej newralgicznym położeniu. Tuż za granicą mamy wojnę, a i historycznie, kiedy wybuchały konflikty, działania często toczyły się gdzieś w naszym regionie.
W wyżej wspomnianej już Norwegii temat został rozwiązany legislacyjnie - obowiązek budowy schronu dotyczy każdej dużej inwestycji (w Finlandii dotyczy to już każdego nowego budynku o powierzchni większej niż 1200 m²). W Polsce takiego obowiązku nie ma, a istniejące już bunkry domagają się renowacji.
Wystarczy spojrzeć na Ukrainę - tam jest wiele elektrowni atomowych. Skoro awaria wydarzyła się w Japonii, kraju niezwykle zaawansowanym technologicznie, to podobne zdarzenie może mieć miejsce także w Europie, zwłaszcza w rejonie działań wojennych.
Właśnie ten opisany powyżej rozdźwięk stał się dla jego zespołu architektów BXB inspiracją. Postanowili jednak podejść do zadania nieco inaczej niż na Zachodzie - z przestrzeni bezpiecznej uczynić pomieszczenie funkcjonalne i dostępne na co dzień.
Nawet w krajach, gdzie takie przestrzenie są standardem są to zwykle surowe bunkry umieszczone pod domem - ciemne, ciężkie, nieprzyjazne. Chcieliśmy to odczarować. Tak jak kiedyś ktoś przekształcił łodzie w jachty - coś nie tylko funkcjonalnego, ale i pięknego - tak my postanowiliśmy zrobić to samo z bunkrami. Stworzyliśmy nową kategorię: Scorpio. To bezpieczna przestrzeń, ale użytkowa, a nawet luksusowa i przede wszystkim taka, która służy na co dzień.
Pomysł zadebiutował w 2014 roku, kiedy to na stół kreślarski BXB Studio trafił pierwszy w Polsce projekt rezydencji ze schronem pod budynkiem.
Zauważyłem wtedy, że mój klient miał opory - wahał się, czy w ogóle warto budować tak kosztowną przestrzeń, która może się nigdy nie przydać.
Właśnie stąd narodziła się koncepcja, żeby pod domami tworzyć przestrzenie, które na co dzień są zwyczajne, użytkowe, a jednocześnie w razie potrzeby mają parametry odpowiednie dla schronu.
Może to być domowa siłownia, pokój muzyczny, bilard, miejsce spotkań, sypialnia dla gości, pracownia na potrzeby hobby - wylicza architekt. - Projektujemy je tak, żeby systemy bezpieczeństwa były niewidoczne: pancerne drzwi ukryte za drewnianymi lamelami, filtry i systemy wentylacji schowane w zabudowie. Na co dzień to po prostu elegancka, przyjazna przestrzeń, dopiero w razie zagrożenia zmienia swoją funkcję.
Co ciekawe, taki "dodatek" do domu wcale nie jest relatywnie aż tak drogi - oczywiście w skali wartości całej inwestycji. Jak tłumaczy Bogusław Barnaś, koszt jest porównywalny do ceny zakupu jednego samochodu.
To nie jest luksus dla miliarderów, tylko rozwiązanie, które może mieć każdy właściciel domu jednorodzinnego - kiedy decydujemy się na budynek z podpiwniczeniem, to i tak już wchodzimy w pewien poziom kosztów. Różnica w cenie przy zastosowaniu technologii Scorpio już nie jest aż taka wielka.
Okazuje się, że z roku na rok coraz więcej osób jest zainteresowanych takimi przestrzeniami - o ile przed pandemią popularne były raczej tzw. panic roomy ["pokoje paniki", pomieszczenia do ukrycia się w razie włamania, przyp. red], o tyle w tej chwili klienci myślą znacznie szerzej.
Chcą mieć miejsce, które zabezpieczy ich np. przed pandemią, kataklizmem, czy skażeniem radioaktywnym. W ten sposób dzięki swojej funkcji i designowi taki schron staje się produktem pożądanym - czymś, co nie odstrasza ani nie przeraża, ale przyciąga. Tu chodzi po prostu o bezpieczną przestrzeń - taką, która z jednej strony daje spokój mieszkającym, a z drugiej podnosi wartość nieruchomości. To nie są "zamrożone pieniądze" dosłownie zakopane pod ziemią, tylko realnie użytkowa przestrzeń.
W pewnym momencie zaczęliśmy się też zastanawiać, czy te przestrzenie muszą być całkowicie pod ziemią. Tak narodził się pomysł Scorpio Garden - to nasz najnowszy koncept, niedługo rozpocznie się budowa.
Mieszkańcy takiego domu będą mieli do dyspozycji zarówno schron, jak i ogród "podziemny", położony w kaskadowym zagłębieniu jak amfiteatr. Architekci zastosowali w nim liczne pomysłowe usprawnienia - znajdą się tam m. in. schody, rampa, a nawet zjeżdżalnia. Dzięki przeszkleniom na "dnie" ogrodu cała ta podziemna przestrzeń jest doświetlana w sposób naturalny.
Można tam urządzić gabinet, salon albo apartament. Dopiero z tych dostępnych z zewnątrz pomieszczeń będzie można wejść bezpośrednio do schronu.
Na wizualizacjach widać też drewniany panel, który zasłania pancerne drzwi. W sytuacji zagrożenia się go przesuwa, a wrota można zamknąć na cztery spusty i odizolować przestrzeń.
Jeśli chodzi o wyposażenie takiego schronu, to podstawą są filtry, magazyn zapasów oraz systemy wodne i energetyczne. Filtry muszą mieć odpowiednią wytrzymałość - tzw. standard NBC, czyli zapewniać ochronę przed zagrożeniami nuklearnymi, biologicznymi i chemicznymi.
Kolejny ważny element to grube mury - w projektach BXB Studio żelbetowe ściany liczą sobie od 40 do 50 cm grubości. Z punktu widzenia bezpieczeństwa kluczowe są oczywiście także drzwi pancerne.
I jeszcze jedna bardzo ważna rzecz - drugie wyjście ewakuacyjne. To absolutna podstawa - przecież wejście główne w sytuacji zagrożenia może zostać zablokowane, a mieszkańcy odcięci od świata, nie można na to pozwolić.
Właśnie z tego powodu architekci uwzględniają zawsze dodatkowy tunel ewakuacyjny. Nie musi być on specjalnie duży - ma raczej formę wąskiego korytarzyka. Znacznie ważniejsze od jego przestronności jest znajdujące się na końcu drugie, awaryjne wyjście - położone w bezpiecznej odległości od domu, by nie było zagrożone w razie zawalenia czy wybuchu.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!