Co zrobić, gdy sąsiedzi hałasują

Mariusz Jałoszewski: Co ma zrobić sfrustrowany mieszkaniec bloku, jeśli sąsiedzi nie dają mu się wyspać w domu? Dzwonić na policję, która najczęściej tylko upomina sąsiadów?

Edwin Góral, radca prawny specjalizujący się w sprawach cywilnych: - Mieszkanie w bloku i głośni sąsiedzi to takie same ryzyko, jak złapanie kapcia w samochodzie czy stanie w korku. Takie rzeczy po prostu się zdarzają. Śpiewy za ścianą z okazji imienin są czymś normalnym, jeśli nie wykraczają poza miarę. Kiedy taka impreza zdarza się raz np. na kwartał i goście wyjdą o 12 w nocy, to będzie to normalne i mieści się w uciążliwościach mieszkania w zazwyczaj tandetnym bloku. Te kilka biesiad trzeba wpisać w ryzyko. Ważne jest też, czy jakiś hałas przeszkadza też innym, bo mi np. przeszkadzają skrzeczące sroki. Ale gdy obiektywnie stwierdzimy, że sąsiad przesadza, bo imprezuje w środku tygodnia lub zbyt często, to najpierw radziłbym kroki ugodowe. Bo prawo nie da nam 100 proc. ochrony. Lepiej na początek porozmawiać, opowiedzieć, że wszystko słychać, poprosić o wyrozumiałość - bo mam ciężką pracę, dzieci, muszę się wyspać. Zanieść mu butelkę wina. Po prostu zaprzyjaźnić się, może nie jest taki zły i zrozumie. To lepsze niż straszenie prokuratorem. Spór z sąsiadem jest jak prowadzenie sztuki wojennej. Najlepiej wygrać wojnę bez walki.

Ale nie zawsze się tak da. Najpierw są prośby i ukłony. Sąsiad mówi, że rozumie, ale nadal hałasuje. Potem trzaska nam przed nosem drzwiami, a po kolejnych interwencjach wali w ścianę, wyzywa i mówi "spier...j". I co wtedy? Zostaje policja.

- Ja bym nie dzwonił na policję, tylko sam się pofatygował na komendę. Dlaczego? Interwencje zgłaszane przez telefon są zawsze emocjonalne i policja ich nie lubi, bo sądzi, że ludzie są roszczeniowi. Chcą się szybko pozbyć takiej sprawy. Przyjeżdżają, a tam wszyscy są zdenerwowani, często sąsiedzi są pijani. I dochodzi do dantejskich scen. A kiedy sami pojedziemy złożyć zawiadomienie, to zmusimy oficera do założenia sprawy i przyjęcia naszych zeznań. Potem policja będzie musiała przeprowadzić postępowanie wyjaśniające, wezwać sąsiada i zająć stanowisko. I jeśli przekonają ich nasze zeznania, to mogą wystąpić do sądu o ukaranie winnego grzywną.

Czy można wyeksmitować głośnego sąsiada, żądać od niego odszkodowania za zakłócanie prawa do odpoczynku?

- Proces w sądzie cywilnym nie jest taki prosty i może trwać długo. Teoretycznie prawo do odszkodowania za zakłócenie tzw. miru domowego przysługuje. Można też starać się o obciążenie sąsiada kosztami wyciszenia naszego mieszkania. Dobrze jest interweniować u wspólnoty mieszkaniowej lub spółdzielni, która ustala przepisy porządkowe w budynku. Jeśli nie będzie reagować na nasze skargi, ją też można pozwać o odszkodowanie. A przez eksmisję pozbędziemy się tylko lokatora, właściciela mieszkania nie. Jeśli wkroczymy na taką ścieżkę, to wcześniej dobrze jest udokumentować wszystkie prośby o interwencje, a nawet nagrać hałasy za ścianą. To będą dowody w sądzie. Warto również wysłać listem poleconym pismo do sąsiada, w którym grzecznie tłumaczymy, o co nam chodzi i ostrzegamy, jakie mogą być konsekwencje jego zachowania.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.