Łoś w Polsce. Co warto wiedzieć o łosiu

Do niedawna zagrożone wyginięciem, dzisiaj coraz częściej pojawiają się blisko nas. Sezon na obserwacje łosi trwa okrągły rok.

Nie ukrywam - jestem fanem łosi. Po pierwsze, te zwierzęta wyglądają jak nie z tego świata ze swoim końskim pyskiem, długimi nogami, wielkimi melancholijnymi oczami i olbrzymimi uszami. A poza tym dlatego, że łosie, które mieszkają u nas, w Polsce, mają naprawdę dużo szczęścia.

Prawie na wyginięciu

W czasach najnowszych już dwa razy udało się nam łosie niemal wybić. Za pierwszym razem w czasie wojny - w rezultacie pozostała licząca ledwie kilkanaście osobników populacja nad Biebrzą. Te biebrzańskie łosie są unikatem na skalę europejską. Jak wynika z badań naukowców z Uniwersytetu w Białymstoku, jest to populacja reliktowa, która pozostała po ostatnim zlodowaceniu i różni się genetycznie od innych łosi zamieszkujących nie tylko Europę, ale też Polskę. Biebrzańskie łosie nie są takie skłonne do wędrówek jak potomkowie tych, które przybyły albo zostały przywiezione z Rosji w latach 50. i 60. ubiegłego stulecia.

Za drugim razem łosie zostały prawie wybite już w czasach pokoju. Pod koniec lat 60. władze pozwoliły do nich strzelać. Dopiero w końcówce lat 90. zorientowano się, że z łosiami jest nie za dobrze, bo z ponad 6 tysięcy w latach 80. zostało ich ledwie półtora tysiąca. Oficjalnie, bo w rzeczywistości mogło być ich jeszcze mniej. Na szczęście w porę zatrzymano polowania i łosie odbudowały swą populację. Dziś mamy ich w naszych lasach 12-14 tysięcy. Ile dokładnie, nie wiadomo, bo te wędrowne zwierzęta trudno policzyć.

Atrybuty urody

Łoś to największy z jeleniowatych. O wiele większy od jelenia, nie mówiąc już o sarnie. Te najbardziej potężne ważą pół tony, przeciętna waga to 200-400 kg. Wysokość w kłębie - nawet 185 cm.

Łosie zamieszkujące Amerykę Północną oraz Kamczatkę są o wiele większe niż nasze. Aż trudno czasem uwierzyć, że te olbrzymy, które ważą czasami nawet pół tony, z taką łatwością poruszają się po mokradłach. Nie zapadają się dzięki bardzo szerokim racicom.

W kłusie łosie biegną z szybkością nawet 30 km na godzinę, a na krótkich dystansach potrafią przyśpieszyć do nawet 60 km. Znakomicie sobie radzą także w wodzie i bez trudu mogą przepłynąć kilkanaście kilometrów. Potrafią też nurkować do głębokości 5 m. Czas zanurzenia to zwykle 30-50 sekund.

Jedną z najważniejszych łosiowych cech jest poroże, które noszą tylko byki, czyli samce. Podobnie jak u innych jeleniowatych łosie gubią je co roku późną jesienią i odbudowują wiosną. Czasami służy ono bykom do ścierania się w czasie walk, do których dochodzi podczas trwającego wczesną jesienią bukowiska, czyli łosiowych godów.

Na bagnach i w lasach...

Łosie jedzą masę roślin przeróżnych gatunków, ale najbardziej znane są z tego, że uwielbiają pędy, gałązki oraz korę drzew i krzewów. Wiosną i latem przemierzają bagna w ich poszukiwaniu. Widok łosi jedzących kaczeńce należy do najpiękniejszych wiosennych widoków na bagnach biebrzańskich.

Zimą te wielkie zwierzaki wędrują do lasu, gdzie z zapałem obgryzają młode sosny, osiki, brzozy, lipy, kruszyny, wierzby, a także borówki i wrzosy. Jeżeli nie mogą sięgnąć do znajdujących się wysoko gałązek, zdarza się, że łamią nawet małe drzewka.

...a czasem w ogródku i na szosie

I tu pojawia się problem łosia w ogrodach. W niektórych regionach Polski, na przykład w okolicach Warszawy, może się zdarzyć, że zobaczymy łosia tuż pod oknami naszego domu, konsumującego gałązki owocowego drzewka. W zeszłym roku taki obrazek zauważyła na swojej działce pewna moja dobra koleżanka.

Ujrzawszy łosia, powinniśmy delikatnie mu pokazać, że jesteśmy w pobliżu. Wyjrzeć przez okno, uchylone drzwi, delikatnie wyjść parę kroków przed dom. Bez żadnych gwałtownych ruchów, krzyczenia i machania rękami. Nie należy zwierzaka płoszyć - niech spokojnie przeskoczy przez płot. W przeciwnym razie, gdy wpadnie w panikę, może się o ten płot poranić.

Podobnie należy się zachowywać wobec łosi, które spotkamy gdzieś w mieście, na ulicy, a to się może zdarzyć nie tylko na przedmieściach, bo łosie wędrując, wchodzą nawet do centrów miast. Nie płoszymy, nie gonimy, co najwyżej obserwujemy z odpowiedniego dystansu.

A jak zachować się, gdy na swojej drodze napotkamy małego łosia? Na to pytanie odpowiedź może być tylko jedna: nigdy, ale to nigdy nie zbliżamy się do łosich maluchów. Na pewno w pobliżu jest gdzieś ich matka, a ta potrafi bronić swoich dzieci, i to używając kopyt.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.