To najprawdziwszy przykład silnego przyciągania się przeciwieństw: nieco zwariowana, energiczna i rozgadana architektka Małgorzata Muc oraz uporządkowany biznesmen Marcin. Żadne z nich nie jest zapalonym akwarystą, ale obojgu zależało na znalezieniu idealnego sposobu na ukojenie nerwów, wyciszenie i wprowadzenie harmonii w ich nowym wspólnym domu. Na pomysł, jak koić zawodowe nerwy, wpadli, oglądając jeden z numerów "Domu&Wnętrza" - i stworzyli w domu wielkie akwarium morskie. W tej chwili jest ono najdłuższym tego typu obiektem z jednej tafli szkła w Polsce.
Nie udawali, że się na tym znają. Serwis powierzyli profesjonalistom. Zwłaszcza że na początku nie obyło się bez dramatycznych wpadek. Wspólnie wspominają pierwszą klęskę akwarystyczną, kiedy to Marcin przywiózł do domu dawno upatrzoną rybę i bez konsultacji ze specjalistą wpuścił ją do akwarium. Następnego dnia liczyli straty - ryba okazała się bezlitosnym zabójcą i wytrzebiła połowę wodnej populacji. Dziś ryb jest około 40 i każdy z mieszkańców domu ma swoją ulubioną, którą wzrokiem wyławia z barwnej ławicy.
Nemo to ulubieniec Małgorzaty, ponieważ ma niezwykły błękitny kolor, piękny jak oczy jej ukochanego. Czy z rybami można się zaprzyjaźnić? Niekoniecznie, ale na pewno można się od nich wiele nauczyć. Głównie milczenia, do czego Małgosia bezskutecznie dąży od lat. Wspólne akwarium, w które ona i Marcin mogą wpatrywać się wieczorami, a przede wszystkim nowy dom były punktem przełomowym w ich życiu. - W moim na pewno - twierdzi projektantka. - Zawsze marzyłam o parterowym białym domu. Teraz moje marzenie się spełniło. Wszystkie moje wcześniejsze projekty były mroczne, duszne, utrzymane w czerni. Wreszcie mogłam się od tego wyzwolić! Jak twierdzi Małgorzata, tej "większej mocy" nabrała niedawno. Impulsem były zmiany w jej życiu prywatnym.
Dom postawiony w miejscu starego domku ogrodnika zaprojektowała Małgosia wspólnie z Marcinem. Ich spojrzenie na świat z różnych perspektyw wywołało eksplozję pomysłów. On, pilot z zamiłowania "widział" dom z lotu ptaka. Małgorzata, architektka cierpiąca na aerofobię, "widziała" dom z poziomu gruntu, czyli z żabiej perspektywy. Zamiłowanie do wyrazistych brył i budowania wnętrza z elementów wzajemnie do siebie nawiązujących Małgosia nabyła podczas studiów na Wydziale Architektury i Urbanistyki Politechniki Krakowskiej. Widać to w takich elementach tego domu, jak "ściana telewizyjna", akwarium wraz z podstawą, w której kryją się szafki na akwarystyczny sprzęt, piramidalne stoliki kawowe, kuchenna wyspa z bliźniaczymi okapami, białe skórzane łoże czy donice z zielenią. Akwarium było dopasowane do wymiarów olbrzymiej kanapy zamówionej i kupionej wcześniej we Włoszech.
To na niej toczy się życie domowe, na niej przesiadują goście i przyjaciele, tacy jak Tomek i Gabrysia Kijewicz, architekci krajobrazu, którzy obdarowali gospodarzy projektem ogrodu (otrzymał on drugą nagrodę w konkursie na najpiękniejszy ogród w Polsce). Można stąd oglądać telewizję, patrzeć na ogień w kominku wbudowanym w ścianę z czarnego szkła, a przede wszystkim na przebogaty podwodny świat zamknięty w szklanym, sześciometrowym boksie. Płaszczyzną oddzielającą salon od reszty domu jest ściana z czarnego szkła z wbudowanym ekranem telewizora. Świetnie odbija się w nim fosforyzujące błękitną poświatą akwarium. Siedząc na kanapie, można oglądać jednocześnie podmorskie życie i losy filmowych bohaterów. Po takim akwariowym seansie wszystkie sprawy tego świata nabierają innej wagi, życie zwalnia tempo.
Wszystko jest ukryte i skompaktowane: np. głośniki i subwoofer scalono w jedną bryłę z szafką telewizyjną. Aby uzyskać efekt lekkości, między cokołem ściany a szafką poprowadzono błękitne ledy - wieczorem w zaciemnionym wnętrzu szafka prowokacyjnie "unosi się" kilka centymetrów nad podłogą, a sączące się dyskretnie kosmiczne światło nawiązuje do wielkiego błękitu akwarium po przeciwnej stronie pokoju. Niebieska poświata spływa też leniwie po białych zasłonach ciągnących się na całej długości ściany za akwarium. Za ścianą telewizyjną kryje się kuchnia. Stół, obok wyspa, dwa okapy wykonane na zamówienie. Tu również wszystkie sprzęty są konsekwentnie ukryte. Wszędobylską biel tylko w jadalni przełamują akcenty czerwieni. Przy stole stoi jedno czerwone krzesło projektu Vernera Pantona. Nad stołem zaś wisi słynna karteczkowa lampa projektu Ingo Maurera. Została ona zmodyfikowana przez właścicieli: żeby mieć barwny akcent we wnętrzu, zamówili bowiem drugi komplet karteczek, z identycznymi napisami, ale w odcieniu czerwieni. Jeśli tylko przyjdzie im ochota, mogą wymienić karteczki.
Ryby (i trzy psy) to nie jedyne zwierzęta w tym domu. Równie ważna jest figura konia, choć... nie jest on prawdziwy. To ekscentryczna lampa firmy Moooi, którą Marcin otrzymał w prezencie od Małgorzaty. Być może dlatego, że mówi o swojej partnerce: "Inteligentna, nieprzewidywalna i nie do okiełznania jak koń czystej krwi arabskiej". Czarny rumak wita gości od progu. Tak naprawdę ze wszystkich elementów wyposażenia domu jest najbardziej mobilny. Co jakiś czas Małgosia namawia Marcina na przechadzkę z koniem, więc wyprowadzają go na taras, do kuchni albo "wypasają" przy kominku. - Wszędzie go pełno, tak jak mnie - śmieje się Małgosia.