Dostępność świeżych ziół w marketach o każdej porze roku to prawdziwa gratka dla osób kochających gotowanie. Wiele osób zakłada, że zdrowo wyglądająca roślina będzie użyteczna przez dłuższy czas, ale w praktyce okazuje się, że marnieją w zaledwie kilka dni. I chyba mało kto jest w stanie zużyć w tym czasie liście z całej sadzonki. Nie pomaga podlewanie, zraszanie, co w takiej sytuacji jest problemem?
Zacznijmy od tego, że to nie nasza wina, a sytuacji trudno uniknąć. Markety potrzebują dużej ilości ziół do sprzedaży, dlatego dostarcza się je wprost ze szklarni, gdzie panują wyjątkowo korzystne warunki i rosną wręcz ekspresowo. Wysoka temperatura i wilgotność sprzyjają rozrostowi ziół, niestety są niekorzystne dla zahartowania roślin. W dobrej kondycji wytrzymają zaledwie kilka dni, ponieważ zmiany warunków są dla nich zbyt drastyczne. O ile w marketach nie widzimy konających ziół, to w domu szybko się o tym przekonujemy. W tej sytuacji podlewanie i zraszanie nic nie da, za to możemy przetestować pewne sposoby na przedłużenie życia ziół z marketu.
Jednym z bardziej sprawdzonych sposobów jest pobranie sadzonek. Brzmi radykalnie, ale będą one dużo silniejsze dzięki wykształceniu swoich własnych korzeni. Sposób ten sprawdzi się szczególnie w przypadku bazylii i mięty. Ścinamy gałązki i ukorzeniamy je w miękkiej wodzie. Gdy wypuszczą korzenie, to sadzimy je w żyznej ziemi.
Wiele osób poleca zabieg odwrotny, mianowicie ścięcie gałązek i liści, ale pozostawienie bryły korzeniowej. Nowe, wypuszczone już w domu gałązki powinny być silniejsze. Trzeci sposób polega na przesadzeniu rośliny do nowej ziemi, ponieważ ta ze szklarni często bywa zbyt jałowa. Nowe podłoże powinno być żyzne, lekkie, na przykład wymieszane z piaskiem i perlitem, a do tego koniecznie z warstwą drenażu, w doniczce z odpływem. Zioła możemy zasilać biohumusem.
Zobacz też: Choć klasyczne i bardzo stylowe, tej wiosny to właśnie marynarki robią furorę. Tak nosi je księżna Kate